Nie lubię poniedziałków po wyjezdzie świetego. Młody w szkole. Znowu sama. Czy lubię samotność ? Oczywiście że lubię, ale nie zawsze i nie taką.
Po południu pewnie będzie już dużo lepiej. Od lat żyjemy od wyjazdu do przyjazdu i nie jest to nowością. Ale poniedziałkowy poranek, szczególnie taki jak dzisiaj, kiedy z oknem ciemno, pada deszcz nie jest fajnym początkiem tygodnia.
Mam sporo pracy w ogrodzie i w domu, powinnam wrócić do przetworów jabłkowych, napalić w piecach a snuję się z kubkiem dawno już ostygłej kawy i na nic nie mam ochoty. Nakarmiłam kozy, dziś nie wytkną nosa z obory. Delikatne i rozpuszczone te moje panienki ... pada ... stoimy i wyjadamy zapasy siana na zimę ... niech jedzą, na zdrowie. Sypnęłam im owsa więcej niż zwykle. Może po południu się rozpogodzi i nabiorą ochoty na spacer.
Weekend jak każdy kiedy święty jest w domu upłynął intensywnie i pracowicie. Kilka godzin zajęło cięcie i układanie drewna. I tak jeszcze nie skończyliśmy. W międzyczasie wędziliśmy mięso w beczce. Potem sprzątanie obory przed zimą. Urosła ogromna sterta obornika z którą nie bardzo wiemy co zrobić w tej chwili. Są plany na orkę i zrobienie dużego ogrodu warzywnego w przyszłym roku. Nie wiem co z tych planów wyjdzie ... raczej nauczyłam się nie planować.
Poszliśmy na strych powynosić trochę letnich sprzętów których nie można zostawić na zimę koło domu. Jak zwykle siadłam na starej skrzyni wśród pajęczyn i zaczęliśmy marzyć o zrobieniu pokoju, lub dwóch na górze. Marzenia fajna rzecz ... czasami się spełniają ...
W kącie zauważyłam łopatę do śniegu ... tak, tak już niedługo koleżanko będziesz mi bardzo potrzebna, staniemy się nierozłączne ...
W niedzielny poranek kiedy z Młodym przewracaliśmy się na drugi bok w ciepłych łóżkach grzybiarz wyszedł na łowy. Liczył na bardziej obfite zbiory, ale jak to mówią ziarnko do ziarnka i 2 sznureczki prawdziwków suszą się nad piecem.
Na śniadanie i kolację raczyliśmy się prawdziwym rarytasem. Rydze na masełku. Kto nigdy nie próbował nie wie co traci ...
A ja nigdy nie jadłam Rydzy... chyba wszystkich dopada melancholia...
OdpowiedzUsuńMelancholia mnie nadal trzyma, trzeba się pogodzić z jesienią, za oknem o 7 rano 0 stopni i jak na razie słabo się temperatura podnosi.
UsuńDo karmienia kóz założyłam czapkę, wcześnie w tym roku ...
Pozdrawiam ciepło
Ech, ja też nie jadłam....
OdpowiedzUsuńW ogóle w tym roku żadnych grzybów leśnych nie posmakowałam....Wstyd...:(
Mnie się udało kilka razy w tym roku zrobić zupę grzybową i sos ze świeżych prawdziwków. W porównaniu do innych lat ilości grzybów nie są satysfakcjonujące.
UsuńPozdrawiam ciepło
u mnie w tym roku bieda z grzybami choć dziś mój pan słyszał w sklepie że ktoś znalazł prawdziwka o wadze 45 dkg w naszym lesie oczywiście...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU nas już bieda z grzybami 2-gi rok, kilka lat temu jak przyjeżdżaliśmy tutaj na wakacje to dopiero były zbiory :) - wiadrami wynosiliśmy grzybki z lasu. Poczekamy ... jeszcze przyjdzie taki czas. Może w przyszłym roku ...
UsuńPozdrawiam serdecznie
Chyba wiem o czym piszesz, a może się mylę, ale u mnie tak jest,że są plany, plany i... tylko plany. Niektóre rzeczy się realizuje bo mus, bo nie ma wyjścia a na inne nie ma po prostu czasu, albo pieniędzy. Najbardziej jednak brakuje czasu i rąk do pracy...Samemu dużo się nie zrobi, albo zrobi ale długo to trwa zanim się skończy no i wtedy właśnie można dojść do czegoś takiego,że: jest zaczęte, ale nigdy nie skończone...
OdpowiedzUsuńDokładnie wiedziałaś o czym piszę ... Święty w domu gościem, chociaż potrafi wszystko zrobić i fachowców nam nie potrzeba, czasu brak no i finansów oczywiście też ...
UsuńMam wrażenie że stoimy w miejscu od jakiegoś czasu ...
Pozdrawiam
Naprawdę, jak żyję rydzów nie próbowałam - ba - nie widziałam nawet " na żywo". Taki niefart...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Asia
PS. Też nie lubię poniedziałków, bo znowu zaczyna się pęd. Zwłaszcza jak Wojtka nie ma ( a zwykle nie ma, bo na drugim końcu Polski pracuje...)
Wcześniej tez nie znałam Rydzów, pierwsze które spróbowałam tu na górce jadłam z ogromną niechęcią. Święty przyrządził i mówił że pyszne, bałam się że chce mnie otruć ;) Teraz jesień bez rydzów to nie jesień ...
Usuńpozdrawiam ciepło
A ja dalej czekam, na wysyp rydzów, bo na razie pusto w lesie; tak, te na masełku są najpyszniejsze, chociaż znam takich, którzy mówią, że ten smak im zupełnie nie odpowiada; kiedyś zrobiłam kiszone z odrobiną cebuli; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMario kiszone zrobiłam tylko raz ale coś mi się nie udały, nie ten smak a może zły przepis miałam. Jeżeli mamy nadwyżki robię marynowane.
UsuńFaktycznie ten rok ubogi w grzyby.
pozdrawiam serdecznie
Rydze mniam !!!! no teraz ślina ścieka mi na klawiaturę ohhh ty nie dobra :) a co do tej pogody i nic nie robienia i snucia się po domu to mi się marzy tak bo ja w ciągłej pracy.... ale za parę lat jak dzieci będą w szkole to i może ja się posnuję przez chwilkę ;)
OdpowiedzUsuńEch Monia ja zwolniłam kilka miesięcy temu, nic się nie stanie jak chwasty zarosną ogródek a dzieciak zamiast schabowego dostanie naleśniki albo budyń na obiad - a jaki szczęśliwy ;-D
UsuńOj grzybki , grzybki mniam mniam...
OdpowiedzUsuńA u nas chłodno i słoneczko...
Bez melancholii... :-)
Melancholia nadal trzyma ale trzeba się pogodzić z tym co nieuniknione. Za pól roku będzie wiosna :)
UsuńPozdrawiam cieplutko
Oj rydze to ja ostatnio jadam będąc dzieckiem .Nawet zapomniałam jak smakują.Jeżeli chodzi o snucie się po domu to mam podobnie szczególnie teraz gdy wszyscy powyjeżdżali.Dobrze,że mam mojego psiego znajdkę to jest do kogo zagadać.Powoli dochodzi już do siebie i muszę powiedzieć ,że mądre i ostre z niego psisko.
OdpowiedzUsuńBrydziu cieszę się że ta znajda znalazła u Was dom, jesteście Wielcy :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Och, próbowałam... ale to tak dawno było... torturujesz tymi zdjęciami, okrutnico! ;-)
OdpowiedzUsuńJa miałam taką niedzielę, jak Twój poniedziałek... Padre wyjechał i nie wrócił na weekend, snułam się w nastroju rzewnym, a nawet chlipałam... No nic - musiałam się pozbierać. Jak mawiają - taka karma. Trzymaj się, Magdo. Kózki masz, szczęściaro ;))
Ściskam czule ;)
Inkwizycjo ja już nie chlipię - może czasami w chwilach zwątpienia.
UsuńFaktycznie kozy to duża radość, jak się czegoś bardzo chce .... to sama wiesz :)
Pozdrawiam serdczenie
O,jak ja Ci zazdroszczę grzybiarza w domu...Ja lubie grzyby,ale nie znam się na nich ,mąż tez nie za bardzo,chyba najbardziej obeznany jest mój najmłodszy syn,ale jeszcze nie można mu zaufać na 100 procent.
OdpowiedzUsuńWidzę,że roboty przed zimą nie brakuje,a zimy ci u nas pewne ,długie i czasem srogie.
Podziwiam Cię,ze tak sama sobie dajesz radę ze wszystkim.Bo zimą jest chyba najgorzej,te wczesne wieczory i pózne poranki,kiedy to chciałoby się jeszcze przykryc kołderka i na drugi boczek przewrócić,a tu juz godzina do wstawania.
A dzisiejszy deszczyk tak zasmucił dzień.
Chyba faktycznie przeczytałaś poprzednie wpisy :) ale szczerze czasami, szczególnie zimą mam dużo chwil zwątpienia. I nawet te wczesne wieczory nie przerażają tylko ciężko samej jak muszę dzień w dzień "chłopską" robotę "odwalać". I tak jest dużo lepiej niż na początku, umiem rozpalać w piecu, wiem przy jakiej temperaturze zamarza mi auto i znam wszystkie miejsca które lubią przymarzać podczas zimy. To duży plus :)
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.
Ps. Piszesz bloga ? poproszę o adres
Niestety, nie piszę bloga
UsuńO rety! Aż dziw bierze jak wiele osób nie próbowało nigdy rydzów :-). Koniecznie Ludzie Koniecznie! :-) Twoje wyglądają absolutnie apetycznie ...pławią się w tym masełku... no i ślinka poleciała :-).
OdpowiedzUsuńU nas w sobotę była uczta kaniowa :-) A dziś na 2h wypadłam do lasu i mamy duszone na kolację oraz 1 słoik :-) marynowanych. Moim zdaniem szykuje się na dniach wysyp podgrzybków. :-) Pozdrowienia :-)
Kanie też u nas rosną ale w tym roku nie ma. Marynowanych nie robiłam wcale, mam jeszcze trochę zapasów z poprzednich lat.
UsuńWysyp ... ? u nas już dzisiaj 0 stopni rano było, w Tatrach spadł śnieg, po twarzy śmiga mi lodowaty wiatr ...:(
Pozdrawiam cieplutko
rydze na masełku mniaaaaam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że to nie były ostatnie w tym roku :)
UsuńPozdrawiam
ja też nie jadłam nigdy rydzów, u mnie w rodzinie chyba nikt nie zbierał ich, stąd niewiedza...Nie jadłam też gąsek i zajączków - prabacia je zbierała, ale późniejsze pokolenia raczej nie...To prawda, jakoś tak jesiennie i dziwnie się zrobiło...Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńRydzy nauczyłam się jeść tu w górach. Chociaż od najmłodszych lat jezdziłam z tatą na grzyby jakoś nie przypominam sobie rydzów. Nie wiem czy na nizinach nie rosną czy po prostu nie zbierał.
UsuńZimno u nas bardzo ...
Pozdrawiam cieplutko
Och, rydze na masełku. Zjadłabym, oj zjadła. Zimno bardzo dziś się u nas zrobiło. Trochę się tej zimy boję, jak sobie przypomnę ostatnie nasze zimy. No i łopata nowa by się przydała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRogata Owco ja też na myśl o zimie jakoś nie mam najlepszego humoru. Wiem co mnie czeka ... ale przecież zima jest bardzo piękna :)
UsuńŁopatę kupuj jak najszybciej, pamiętam jak połamałam łopatę pierwszej zimy. Akurat w sklepie zabrakło ... Brałam wiklinowy koszyk, obciążałam kamieniem, przywiązywałam sznurek i robiłam ścieżki. Teraz wspominam to z uśmiechem, wtedy nie było wesoło.
Pozdrawiam ciepło
Też nie lubię poniedziałków kiedy jest zła pogoda, smutno jak nikogo nie ma , ale jak pięknie jest być w takim miejscu jak TY... grzybki mniam , uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńJest pięknie i dlatego tutaj mieszkam. Czasami nie jest lekko ... mimo wszystko wiele jest wspaniałych chwil, krajobrazy, otoczenie przyrody, gór, roślinności, kiedy nad głową krążą jastrzębie, po łące chodzi bocian, pijesz kawę w towarzystwie sarny która uwielbia Twoje jabłka z sadu ... a jeszcze pierwszy śnieg kiedy wstaliśmy z łóżka o pierwszej w nocy żeby ulepić bałwana i pojzdzić na sankach :)
UsuńPozdrawiam ciepło
Za miłe chwile ,które spędzam na TWOIM blogu wyróżnienie czeka dla CIEBIE u mnie -ZAPRASZAM:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
U nas prawdziwa powódź grzybów, las roi się od ludzi, a u każdego pełne kosze :) Ależ frajda! Wszystkie gatunki już dopadliśmy: kurki, kanie, kozaki, podgrzybki, maślaki, prawdziwki, pyszne młode purchaweczki, opieńki, ale właśnie prócz gąsek (w pobliżu nie rosną)i rydzów!
OdpowiedzUsuńNa wysyp rydzów czekamy...
Jeden z Dziadków Prezesa marzy obsesyjnie o kiszonych rydzach, tak byśmy chcieli spełnić to marzenie, oby się udało.
Pzdr.