czwartek, 14 lipca 2011

Chciałabym napisać ....

I tak bardzo chciałabym napisać że jest pięknie, bo niby jest. Mój gość maleńki wspaniały zajechał z wielkim hukiem, nie stop, wrzaskiem na górkę. Przyzwyczajmy się do siebie i poznajemy i kochamy już chyba a rodzice układają sobie życie, niestety osobno. Jestem okrutna, ale cóż mały człowieczek przestawił mi moje wiejsko - sielskie życie do góry nogami. Dziś zauważyłam że pomidory w foliaku leżą na ziemi. Kilka dni temu Boluś nie sprowadzony na czas z górki w czasie burzy zjadł większość moich z trudem wyhodowanych winorośli i powojników. Auto zjechało samo z górki i gdyby nie sosna ... no nie chcę myśleć. Zle to wyglądało ale święty dał radę naprawić.
Na szczęście łapka się zrosła i Młody dzielnie stawia czoła nowej rzeczywiści, stara się być dobrym wujkiem, nie wiem jak długo starczy mu sił bo kilkanaście razy dziennie obrywa resorakiem.
I tak to wygląda w wielkim skrócie, w sumie bardzo wielkim.
Mały nie tęskni za mamą, nie wspomina o tacie. Czasami jakaś taka żałość mnie ogarnia i smutek wielki smutek.