środa, 25 lipca 2012

Dziękuję i w drogę

Chciałabym jeszcze przed wyjazdem podziękować Wszystkim czytelnikom bloga za maile i komentarze pod poprzednim postem.
Jestem również wdzięczna za wszelkie wskazówki i pomocne strony internetowe dotyczące walki z moją nową przygodą życiową, która otrzymała pieszczotliwą nazwę "borelka". Borelka jak na razie dała odpór, co nie znaczy że nie przypomina o sobie. Często objawia się bólami w okolicach stawów,  głowy jak również w niektóre dni kiepskim samopoczuciem. Nauczyłam się z nią żyć, nie "certolić" się i jakoś dajemy radę. Nadal staram się przestrzegać diety, aczkolwiek nie do przesady. W ostatnim czasie podjadam trochę cukru, chyba tego najwięcej mi brakowało podczas diety. W trakcie brania antybiotyku nie pozwalałam sobie nawet na owoce (co w szczycie sezonu truskawkowego było nie lada wyrzeczeniem ), co i tak nie uchroniło mnie przed grzybicą. Zaatakowała  w jamie ustnej. Widzę jednak że powoli i ta dolegliwość ustaje.

Po prawie 4 latach dojrzałam  do tego żeby opuścić na parę dni naszą górkę. Jak do tej pory nie odczuwałam potrzeby oderwania się od domu i cały czas mimo iż pracy nie brakowało czułam się jak na wakacjach. Nadszedł jednak taki moment w moim życiu że muszę na chwilę zmienić otoczenie. Przemyśleć w innym miejscu pewne sprawy i odpocząć. Paradoksalnie widok gór i lasów za oknem zamienię na podobny ponieważ jedziemy w Bieszczady. Może to dobrze, nie będę się czuła wyobcowana w nowym miejscu :)

Nasze zwierzaki  zostawiam pod dobrą opieką.

Jeszcze raz dziękuję Wszystkim za dobre słowa, chęć pomocy i pozytywne myśli. 

wtorek, 17 lipca 2012

Wakacje z kozami ?

Jeżeli ktoś z czytelników bloga miałby ochotę spędzić tydzień w moim domu proszę o kontakt mailowy Madziaresz34@wp.pl.
W zamian za opiekę nad zwierzętami. Termin 27.07 - 05.08. To nie żart. Więcej informacji na maila.

Pobyt całkowicie nieodpłatny, bez ograniczonej liczby osób (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku ). Możliwość przyjazdu wcześniej i wyjazdu przedłużonego o kilka dni.
Oferuję pobyt na peryferiach uzdrowiskowego miasteczka, wspaniałe powietrze, góry, rzeki, las, mgły nad doliną, grzyby, jagody i szereg atrakcji  "górskich klimatów".
W odległości 10 km Krynica Górska której nie trzeba reklamować. Krynicki deptak, pijalnia wód mineralnych, Jaworzyna ze wszystkimi swoimi atrakcjami, baseny, kramiki z pamiątkami i sama nie wiem co jeszcze. Przyznam się że jeżdżę tam tylko kiedy muszę do jedynego w okolicy marketu, którego nazwy nie mam ochoty nawet reklamować ;)

W zamian oczekuję opieki nad Jadzią, Lusią i Franią, co za tym idzie dojenie moich kózek ( zapewniam przyśpieszony kurs ), wyprowadzanie ich na pastwisko i odrobinę czułości. Karmienie 4 kurek, które w zamian odwdzięczą się świeżymi jajami, kotek Filip mieszka w obórce, od czasu do czasu pojawia się na głaskanie i smaczny kąsek. Co najważniejsze, propozycję mą kieruję dla osób które nie boją się "bardzo groznych psów", w domu na stałe mieszka suka rasy Amstaff przez którą tak naprawdę stało się to całe zamieszanie. Suczka ma obecnie 9 lat i nie możemy jej zabrać ze sobą. Jest usposobieniem łagodności, jednak jej wygląd i grozne obszczekiwanie wjeżdżających na górkę samochodów może niektóre osoby przyprawić o przyspieszone bicie serca. Dlatego propozycję kieruję do osób które naprawdę kochają psy i się ich nie boją. Suczka ma stałą miejscówkę w koszyku przy piecu w centralnym miejscu kuchni. Dlatego obcowanie z nią jest nie uniknione. Na dzień potrzebuje miski suchej karmy i świeżej wody. W zamian oferuje swoje wspaniałe towarzystwo, a za wydrapanie grzbietu, wdzięczność do końca życia :)

Cała opieka i karmienie zwierzaków zajmuje ok 2 godzin dziennie.

Zapraszam. Nie mam przekonania czy poprzez ogłoszenie na blogu znajdę chętnych do zajęcia się moim zwierzyńcem,  gdyby tak się stało z góry przepraszam i zastrzegam sobie prawo wyboru osoby która zamieszka u nas na czas naszej nieobecności.   



 

poniedziałek, 9 lipca 2012

Wiśnie

Minął prawie miesiąc od mojego ostatniego nieco dramatycznego wpisu. Pogodziłyśmy się już, ja i moja borelioza. Od tygodnia czuję się znacznie lepiej. Dokscyklinka zdziałała cuda i z człowieczego wraka powoli przeistaczam się znowu w kobietę czynu.
Dziś własnoręcznie, trochę bo nie miał mnie kto wyręczyć a trochę żeby sobie udowodnić że jest już dobrze ustawiłam całkiem zgrabną kopkę siana na skoszonej przez świętego łące.
Od początku maja mieliśmy w domu gości dlatego dziś kiedy wyjechał brat z rodziną dziwnie nam z Młodym w domu. Synek snuje się po opustoszałych pokojach, ja oceniłam bilans zysków i strat. Straty to oczywiście cudzysłów bo poza kilkoma śladami małych brudnych łapek na ścianach zostały wspaniałe wspomnienia,
Niestety tegoroczna wizyta Victora z racji mojej choroby nie należała do najbardziej udanych, muszę to przełknąć i mieć nadzieję że odrobimy w przyszłym roku.

Za 8 dni kończę antybiotyk i na 6 tygodni zapominam o chorobie o ile mi na to pozwoli. Na początku września czekają mnie badania i wtedy będę się martwić, lub być może cieszyć. Szczerze jednak nie robię sobie większych nadziei że 30-dniowa kuracja antybiotykiem wykurzy krętki z mojego organizmu.

Nie pisałam dawno co na górce ... może następnym razem ... pięknie jest ... będzie urodzaj na wiśnie ....