wtorek, 9 sierpnia 2011

Żegnaj Viki.

Czuć już jesień w powietrzu. Wieczory i noce coraz chłodniejsze. Lato przeleciało mi dosłownie jak jedno mgnienie, może jesień będzie dłuższa, cieplejsza, lepsza jakaś. Słyszałam że grzyby pojawiły się w naszych lasach. Przed domem pod sosnami dziś znalazłam pierwsze rydze. Niedługo znowu będę miała dużo czasu i  zacznę chodzić po górach. Czeka na mnie też nowa mleczna kózka.
Coś się kończy i coś zaczyna. Tak naprawdę to były wspaniałe wakacje. Jednak ... mam tyle niepewności w sobie i smutku i żalu. Powoli pakuję walizkę Małego, za kilka dni przyjedzie po niego tata. Wyciągam z zakamarków zaginione zabawki i skarpetki i inne bibeloty. Składam w jednym miejscu. Żeby nie zapomnieć. Czuje że kiedy przyjdzie już ten czas ostateczny zupełnie nie będę miała do tego głowy. Cały czas się zastanawiam co mogłam jeszcze zrobić, gdzie pojechać, co pokazać temu małemu człowieczkowi.Wydawało się że mamy tak wiele czasu a okazało się że jest go malutko. Nie wiedziałam że aż tak bardzo będzie mi zle. Dziecko trudne z problemami, ale tak wiele można z nim zrobić. Dlatego tak ciężko się rozstawać. Pokochałam tego małego szkraba całym sercem. Tak naprawdę dopiero co się poznaliśmy a już trzeba się rozstać. Żegnaj Viki, do zobaczenia za rok ...