niedziela, 25 listopada 2012

A co tam panie na górce ?

Nie mam zupełnie weny do pisania, wolę podczytywać na razie po cichutku Wasze blogi.
Najtrudniejszy był pierwszy tydzień bez komputera, pózniej można się przyzwyczaić.
A dlaczego bez kompa ?

A było tak ... najpierw maleńkie weekendowe malowanie pokoju. Święty przyjechał, odświeżył i odjechał jak zwykle. Zostałam z całym bałaganem, kilka godzin i graty stały na swoim miejscu, przecierałam, wycierałam, i w zasadzie wszystko szło do przodu. No właśnie szło. Wzięłam się za podłączanie komputera,  nie wiem jakim sposobem nastąpiło zwarcie i pożar który szybko zauważony i opanowany nie poczynił większych szkód poza całkowitym i doszczętnym spaleniem wszystkich kabli, jak się również pozniej okazało i radiówki. Zatem zostałam odcięta od wirtualnego świata. Mogłam po najmniejszej linii oporu wezwać dotychczasowego dostarczyciela naszego łącza internetowego i załatwiłby sprawę w kilkanaście minut. Postanowiłam jednak poszukać innego dostawcy ponieważ łącze z którego korzystaliśmy od prawie 4 lat z miesiąca na miesiąc pozostawało coraz więcej do życzenia.

Trwało to wszystko i trwało, przyznaję że nie śpieszyłam się zbytnio z wyborem. Przyśpieszyła mnie szkoła Młodego. Jak się okazuje w 4 klasie szkoły podstawowej internet jest niezbędny.
Tak więc od czwartku mamy kontakt ze światem, Młody na swoim lapku coś tam kombinuje a ja nadrabiam zaległości blogowe, i nie tylko ...

A w domu ...  kochanie wymienimy płytki w kuchni ? Jasne możemy, 3 godziny i będzie zrobione. W trakcie skuwania starych płytek odpadł również tynk z dwóch ścian i wszystko co na nich było. Aktualnie jestem na etapie wybierania mchu i słomianych warkoczy ze szczelin. Tak więc świątecznych porządków w tym roku nie będzie. Nie mamy  szans skończyć. Święty z racji awansu w pracy nie dostanie wolnego co najmniej do świąt ale tych wielkanocnych :) Aktualnie jestem na etapie czyszczenia beli i usuwania mchu. W piątek wraca i ruszamy ze zmasowanym atakiem ... życzcie nam powodzenia.
Zdjęcia będą jak kupię nowe akumulatorki do aparatu.

Z oborowego życia. Jadzia najprawdopodobniej spodziewa się Bolusiowego potomstwa. Frania i Lusia raczej nie zostały w tym roku pokryte. Nie mają rui, żeby ją wywołać sprowadziłam im na tydzień kawalera. Kawaler i owszem, bardzo chciał  pokryć nasze panienki. Tyle że one odmawiały i nie miały ochoty na żadne amory. Efektem czego mamy zdemolowaną obórkę. Miałam nadzieję że kiedy "poczują" kozła, zew natury się odezwie, jak na moje oko tak się nie stało. Jest jeszcze jedna możliwość, że pokrył je wcześniej Boluś pewnego pazdziernikowego weekendu. Reasumując ciąże naszych kózek w tym roku to jedna wielka loteria.
Chyba raczej nie będę już miała okazji ich pokryć ponieważ kawaler który był u nas ostatnio wkrótce zostanie zjedzony. Dla niego może to i lepiej, ale to już inna historia której nie będę Wam dzisiaj opisywać.
Podsumowując te wszystkie akcje wniosek nasuwa się sam. Potrzebny nam kozioł na stałe, czyli zadanie na wiosnę już mam. Musze znalezć męża dla moich kóz.

I na koniec jeszcze jedna smutna wiadomość. Nie ma już z nami naszej milutkiej ślicznej koteczki którą przywiezliśmy z wakacji. Najprawdopodobniej się komuś spodobała. Była bardzo ufna do ludzi i coraz częściej schodziła na dół na drogę. Szukałam jej do bólu przez tydzień, niestety bez rezultatu.

Wróciła za to po 8 miesiącach nieobecności Szczęściara, ustawia mojego pupilka Filipa i mam wrażenie że nie pamięta iż  kocurek jest jej rodzonym synem. Filip w obecnej chwili najwięcej czasu spędza w domu, najchętniej na moich kolanach.

Zatem stan kotów na górce się nie zmienił, natomiast ja już nie chcę więcej rozczarowań i sama już nigdy nie wezmę kota. Za dużo potem bólu i rozczarowań. Koty to wolne stworzenia, chodzą gdzie chcą robią co chcą i często znikają. Przykładem są moje koteczki. Jedna zniknęła na 8 miesięcy, wróciła do domu na zimę, najprawdopodobniej dlatego że wie iż zawsze będzie na nią czekała pełna miska, Nasza Solinka była za mała żeby wrócić. Mam nadzieję że człowiek który ją zabrał stworzy jej dobre warunki. W naszym domu koty są wolne.