Dawno mnie nie było, obiecałam sobie jakiś czas temu następny wpis zrobić jak będzie prawdziwie ciepło i wiosennie. Nie jest ciepło, ani wiosennie, a blog zarósł wirtualną pajęczyną ;).
Przeleciały święta wielkanocne. Czas leci, a zima nas nadal nie opuszcza. Aktualnie znowu sypie, w porównaniu do trzech ostatnich dni, dzisiaj jest wyjątkowo paskudnie i zimno.
Kończę antybiotyk, mój organizm zastrajkował i skończyło się przeziębieniem. Na szczęście choroba szybko mija. Mam już dość noszenia czapki, szalika i zimowych buciorów, wychodząc nawet na chwilę na podwórko.
Górka przywitała nowych domowników. Tak jak sobie umyśliłam jakiś czas temu, zrealizowałam postanowienia i zakupiłam małe stadko drobiowego towarzystwa. Troszeczkę ulepszyliśmy zeszłoroczny wybieg i pomieszczenia dla pierzastych. Na chwilę obecną skład kurzej szajki wygląda następująco. Siedem młodych niosek i ich narzeczony, oraz miniaturowy pan kogut z żoną. Właśnie przez tego kogutka mój misterny plan rozlokowania kurek legł w gruzach. Okazało się że ten kolorowany cwaniak jest bardzo zadziorny i nie ma nic wspólnego z dżentelmenem. Goni kury na potęgę, dziubie, skubie i rani aż do krwi. W związku z tym wraz ze swoją żoną byłam zmuszona odizolować ich od spokojnej, zintegrowanej reszty stadka. Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie.
Ogólnie jestem zadowolona, kurki znoszą pierwsze jajeczka, na razie maleńkie, ale mam nadzieję w szybkim czasie na więcej. Są całkiem przyjacielskie i komunikatywne. Kogut - zadziora (chyba to już jego imię) pieje na całą okolicę. Ale fajnie ! Wcale się nie przejmuje, że brakuje mu pół ogona a jego urok osobisty wcale nie jest tak wielki jak mu się wydaje. Dziwiłam się, że pan na targu sprzedał mi go za niewielkie pieniądze, teraz chyba już wiem dlaczego :)
Kozlątka skończyły sześć tygodni. Szybko rosną i dokazują. Nie usiedzą ani chwili w miejscu. Kózka dostała na imię Fifi. Na koziołka wołamy Junior. Mam nadzieję na znalezienie mu nowego domu.
Lusia nadal się toczy. Myślę że do finału zostało kilka dni.
Dziękuję stałym czytelnikom bloga za maile i zainteresowanie. Pozdrawiam.
Przeleciały święta wielkanocne. Czas leci, a zima nas nadal nie opuszcza. Aktualnie znowu sypie, w porównaniu do trzech ostatnich dni, dzisiaj jest wyjątkowo paskudnie i zimno.
Kończę antybiotyk, mój organizm zastrajkował i skończyło się przeziębieniem. Na szczęście choroba szybko mija. Mam już dość noszenia czapki, szalika i zimowych buciorów, wychodząc nawet na chwilę na podwórko.
Górka przywitała nowych domowników. Tak jak sobie umyśliłam jakiś czas temu, zrealizowałam postanowienia i zakupiłam małe stadko drobiowego towarzystwa. Troszeczkę ulepszyliśmy zeszłoroczny wybieg i pomieszczenia dla pierzastych. Na chwilę obecną skład kurzej szajki wygląda następująco. Siedem młodych niosek i ich narzeczony, oraz miniaturowy pan kogut z żoną. Właśnie przez tego kogutka mój misterny plan rozlokowania kurek legł w gruzach. Okazało się że ten kolorowany cwaniak jest bardzo zadziorny i nie ma nic wspólnego z dżentelmenem. Goni kury na potęgę, dziubie, skubie i rani aż do krwi. W związku z tym wraz ze swoją żoną byłam zmuszona odizolować ich od spokojnej, zintegrowanej reszty stadka. Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie.
Ogólnie jestem zadowolona, kurki znoszą pierwsze jajeczka, na razie maleńkie, ale mam nadzieję w szybkim czasie na więcej. Są całkiem przyjacielskie i komunikatywne. Kogut - zadziora (chyba to już jego imię) pieje na całą okolicę. Ale fajnie ! Wcale się nie przejmuje, że brakuje mu pół ogona a jego urok osobisty wcale nie jest tak wielki jak mu się wydaje. Dziwiłam się, że pan na targu sprzedał mi go za niewielkie pieniądze, teraz chyba już wiem dlaczego :)
Kozlątka skończyły sześć tygodni. Szybko rosną i dokazują. Nie usiedzą ani chwili w miejscu. Kózka dostała na imię Fifi. Na koziołka wołamy Junior. Mam nadzieję na znalezienie mu nowego domu.
Lusia nadal się toczy. Myślę że do finału zostało kilka dni.
Dziękuję stałym czytelnikom bloga za maile i zainteresowanie. Pozdrawiam.
Oj jak ja Ci tych kurek zazdroszczę.Pamiętam jak kiedyś u mnie biegały po podwórku i rano kogut budził mnie swoim pjaniem.Teraz to juz nie to samo .Kózki prześliczne.Pozdrawiam i zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńBrydziu spraw sobie kilka kurek i po kłopocie :) Moim marzeniem było mieć na podwórku piejącego koguta i mam. Dobrze że chociaż mamy szansę realizować swoje małe marzenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Oj, jak ja już bym chciała...Trzymajcie kciuki, żeby w tym roku się udało....
Usuńpozdrawiam ciepło
Tupajko trzymam mocno kciuki i wierzę że się uda. Kury to też szkodniki jeżeli chodzi o ogród, ale z tego co pamiętam Ty jak na razie nie masz wypielęgnowanych włości :) Do szczęścia nie wiele im potrzeba. Pomieszczenia też macie, aż za dużo. Kup na próbę trzy kurki. Jak nie dasz rady z różnych względów ich trzymać zawsze można "zrosolić". Jak nie dasz rady zjeść to podsuniesz rodzince. Z moich zaszło rocznych wyszedł pyszny rosół
UsuńŚciskam
Witaj Magdo, ja też powolutku budze się z zimowego snu. Dziwny to był ostatnio dla mnie czas. U nas też zima na całego. Twoje koźlątka cudne, nasze już nie mogą doczekać się zielonej trawy. Kury hmmm, też o nich myślałam, ale Tomek skutecznie wybija mi to z głowy. Nie mam ich gdzie ulokować, trzeba by je oddzielić od kóz. Mam nadzieję, że ta wiosna w końcu kiedyś przyjdzie, ja też mam dość ciągłego ubierania się i zmarzniętych rąk. Pozdrawiam całą Górkę i mam nadzieję, że się w końcu kiedyś spotkamy.
OdpowiedzUsuńJolu strasznie się cieszę że powracasz na blogowe łono :)
UsuńTeż mam nadzieję, że w tym sezonie uda nam się w końcu jakoś zgrać i spotkać się chociaż na kilka godzin.
A co do kur. Nie są to moje ulubione zwierzątka ale zaczynają mi się coraz bardziej podobać. W zeszłym roku była próba sił i pierwsze starcie. Przegrałam bo się zle za to wzięłam. W tym roku mam nadzieję, że coś z tych kurek będzie. Ja na kurnik mam przystosowany stary wychodek. Wszyscy się z tego śmieją a ja się cieszę że go nie rozbiłam. Oprócz tego zrobiliśmy klatki ze starych segmentów w których na razie mieszka para liliputek i wkrótce dołączą kaczuszki. W planach jest kurnik z prawdziwego zdarzenia, ale plany, planami. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Ściskam mocno
To ciekawe, że kogutki liliputki są często takie zadziorne, że nawet tym dużym się stawiają.
OdpowiedzUsuńU mojego wujka liliputek ustawiał całe stado, nawet z gąsiorem się bił.
Czy ten Twój kogutek to młody chłopak? - bo wujek mówił, że koguty z wiekiem stają się coraz bardziej agresywne.
Kurek Ci zazdroszczę - niech się zdrowo mają i dobrze niosą!
pozdrawiam.
Gabrysiu sąsiadka mi mówiła że jej kogut liliput też goni kury nioski. A Zadziora to nie mam pojęcia w jakim jest wieku. Kupiłam go na targu razem z kurką od dziadka który miał tylko ich dwoje do sprzedania. Dziadek zachwalał że to młoda parka, mówił że kogutek nie ma jeszcze ostróg. Przyznałam mu się że to jakby do mnie po chińsku mówił bo ja nic a nic się nie rozeznaję. Tak więc tajemnicą pozostaje jego wiek.
UsuńUściski
Magdo no dawno Cię nie było ....ja w piątek pozbyłam się sześciu kogutów , trzech kurek i mojej trójki biegusów ....bardzo mi źle , z tego powodu , mam nadzieję że znalazłam im dobry dom na wsi ...i pożyją długo wszak wszystkie one ozdobne i mięsa mają niewiele ..musiałam wybrać między sąsiadami ...a ptakami , a żeby było jeszcze lepiej wszystko to dałam darmo , szkoda gadać ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ilona
Ilonko, a ja właśnie choruję na kaczki biegusy. Niestety nie stać mnie w tej chwili na zakup drogiego drobiu ponieważ Święty nadal bez pracy. Miałyby u mnie dobrze, mam na łące zródełko, chcemy je pogłębić i przystosować dla kaczek.
UsuńZnowu się cieszę, że nie mam sąsiadów i mieszkam na odludziu. Mam nadzieję że Twoje ptaszki będą miały dobrze u nowych właścicieli, wiem że jesteś ze wszystkimi bardzo związana.
Ściskam
Zaraz już będzie ciepło w wiosennie, u nas było już dzisiaj, rozpaliliśmy inauguracyjne ognisko;) Jestem pewna, że i u Ciebie będzie pięknie za kilka dni ;)
OdpowiedzUsuńKogutki liliputki to straszne zadziory; pamiętam u mojej babci były takie i nie sposób było wyjść na podwórko bez kija... Za to jajeczka te kurki dawały pyszne ;)
Kózki masz cudne, oczywiście zazdroszczę i życzę aby się dobrze chowały, a dla koziołka dobrego domu.
Ściskam czule;)
Ech wiosna ... zazdroszczę ogniska. U nas dzisiaj było wyjątkowo nieprzyjemnie.
UsuńInkwizycjo właśnie zaczęłam nocne chodzenie do obórki. Bardzo to ekscytujące, ale i stresujące, mam nadzieję na pomyślne rozwiązanie :)
A Junior wstępnie "zaklepany" przez blogową koleżankę.
Ściskam mocno
Powodzenia zatem w obu przedsięwzięciach. U nas dzisiaj.... wiosna!!! ;-)
UsuńInkwizycjo dzisiaj mnie blask słońca obudził, nareszcie chce się żyć ! :)
UsuńWreszcie się obudziłaś na tej Górce :) hahhaha
OdpowiedzUsuńa kogut zadzior nie wiem czy nie pójdzie do gara jak tak ci kury rani chyba ze oddzielenie da skutek to dla pijania zostanie :)
Obudziłam się i mam chęć do działania ale nie bardzo jeszcze jest co. Pogrzebałabym w ziemi na przykład :)
UsuńNo nie wiem co z tym kogutem, lepiej żeby się może opamiętał ;)
Ściskam
wychowałam się w domu w którym były kury...teraz nie mam i muszę jeść jajka ze sklepu niestety...
OdpowiedzUsuńAgatko proponuję zakup kilku kurek. Nie są wymagające a odwdzięczą Ci się zdrowymi jajami :)
UsuńUściski
Magda :) pan kogut charakterny samiec :)))) Kochana maila skrobnę może jeszcze dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńFifi i Junior wyglądają bosko !!! Mam nadzieje, że Junior wstępnie zaklepany dla mnie :))
buziole :**
Oczywiście że zaklepany, tak jak pisałam :)
UsuńŚciskam
Ależ fajny masz zwierzyniec :-)))
OdpowiedzUsuńKrysiu chętnie bym jeszcze ten zwierzyniec powiększyła ale nie zawsze chcieć to móc :)
OdpowiedzUsuńŚciskam
Kury są super. Mam je od kilku lat i jestem w tych ptakach zakochana. Nie mam z nimi żadnego kłopotu, a jajeczka niosą przez cały rok (bo się zmieniają). Maja mały domek drewniany, szumnie i na wyrost zwany przez niektórych kurnikiem, ale tam śpią tylko. To są super kury, całe dnie na dworze. Także w zimie. Fajnie wyglądają, jak się tak przez śnieg przebijają. Biegną do mnie na zawołanie. Tylko mi lisy czasem stadko trzebią. Ale taka jest cena życia blisko lasu.
OdpowiedzUsuńKózki śliczne. A u mnie aż czarno od skaczących i biegających jagniąt. Przedszkole mam co się zowie i siniaki na nogach, bo na mnie też skaczą.
Wiosny u nas nie widać, ale dziś świeci słońce. Tak samo słonecznie pozdrawiam
Owieczko no właśnie tez się boję o drapieżniki. U mnie kuny, lisy i jastrzębie nad głowami latają. Mam nadzieję że się za bardzo nie przyzwyczają do darmowej stołówki. Niby mam wybieg zabezpieczony dla kurek ale wypuszczam je na łąkę żeby wolności zaznały.
UsuńBardzo chciałabym zobaczyć Twoje stadko, czy mogę nieśmiało prosić o zdjęcia i pościk na blogu :)
Uściski
Ja już sobie naszego obejścia bez kur nie wyobrażam! Nie przypuszczałam, że tak je polubię. Nie mam ogródka, więc mi kury niczego nie niszczą, chodzą gdzie chcą, nawet do lasu. Jak jest głęboki śnieg, to latają nad nim :) Jajeczka pyszne i przez cały rok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja właśnie mam ogródek i trochę kwiatków. W tamtym roku pięć kurek mi jednoroczne całkowicie zdewastowały, ale co tam, porobię zasieki a warzywniak ogrodzę.
OdpowiedzUsuńŚciskam
Witam
OdpowiedzUsuńCzęsto tu zaglądam.Też opuściliśmy miasto i zamieszkaliśmy na wsi.Również hodowaliśmy kózki zaczęliśmy od dwóch Gucia i Meli i hodowla rozrosła się do dziesiątki.Potem zrezygnowaliśmy z kózek bo praca zawodowa zabierała nam za dużo czasu.Kózki są śmieszne i mozna godzinami przyglądać się na ich wybryki.Życzę sukcesów w dalszej hodowli kózek i będę zaglądać do Twojej zagrody.Pozdrawiam serdecznie
Witaj Marysiu. Bardzo mi miło. Gdybym pracowała zawodowo pewnie też nie miałabym czasu zajmować się zwierzakami. Na razie mogę sobie jeszcze na to pozwolić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Mnie czasem brakuje mojej pierwszej kozy Matyldy, śliczne te Twoje:-)
OdpowiedzUsuń