wtorek, 18 stycznia 2011

Wczoraj przygotowując Młodemu kolację usłyszałam w telewizji że zbliża się dzień babci. Pomyślałam ...  trzeba zadzwonić i złożyć życzenia mojej mamie ... kroję kiełbasę i nagle olśnienie ... przecież też jestem babcią, no jakby nie patrzeć,  też życzenia mi się należą ... ciągle o tym zapominam :)

Krótko po urodzeniu wnuczka przekonywałam jakąś koleżankę o swojej racji, zapamiętale, mówię do niej ... " prędzej mi kaktus wyrośnie albo zostanę babcią " - ona mi na to ... " przecież jesteś " - no fakt jestem - śmiech ...

I tak to moje " babkowanie " często wprawia mnie w dobry humor. Najfajniej było kiedy wybrałam się z   maleńkim do przedszkola na zakończenie roku Młodego. Achom o ochom nie było końca. Wychowawczyni Młodego zachwycała się dzieciatkiem i dziwiła, że taka byłam szczupła w ciąży.
Kiedy mamuśki wystarczająco się już nazachwycały oznajmiłam że to wnuczek a nie synek. Ich miny ... bezcenne ... ;)

Fajnie tak powspominać ...

A u mnie ? Ogólnie niezbyt fajnie.

W sobotę podjeżdżam pod górkę, wysiadam z auta i widzę pod drogą rurę. Myślę sobie, ktoś zgubił ... dobrze że na nią nie najechałam. Biorę do rąk chcąc odrzucić ... au ... parzy i dymi ... nagle sobie uświadomiłam że to moja rura ... nie planowałam tego wydatku ...  zresztą z autem codziennie jakieś przygody ... często zapominam wyłączyć światła. Wczoraj musiałam na nogach dreptać po Młodego do szkoły ponieważ rozładowałam akumulator.

A podłączyć i naładować, nie lada wyzwanie. Dwa przedłużacze, prostownik, to wszystko ciągnę na dół ...  kto nie ma w głowie ten ma ...

Remontowo nic się nie dzieje, to znaczy coś dłubię ale bez zapału i bez specjalnych efektów. Nie ma o czym pisać.

Tak jak w zeszłym roku przygotowuję bal karnawałowy u Młodego w szkole. Na początku małomiasteczkowe mamuśki wcale mnie nie akceptowały. Teraz jeż już w miarę w porządku, ale to temat na oddzielny wpis, temat rzeka ...  z rozrzewnieniem wspominam czasy kiedy córka chodziła do szkoły w mieście a synek do przedszkola. Tutaj w małym miasteczku wszystko wygląda inaczej.

Nie jestem typem człowieka który szybko nawiązuje nowe znajomości. Przez pierwszy okres zamieszkiwania tutaj było mi bardzo ciężko. Najbardziej denerwowało mnie to że wszyscy mnie znają a ja nikogo. Ludzie gadali różne rzeczy. Przeważnie niezbyt pochlebne. Żyjemy trochę inaczej niż wszyscy, na dodatek bez ślubu. Pracujemy w niedzielę co absolutnie nie jest tutaj do zaakceptowania. Tak mi się wydawało.

Jednak po czasie okazało się że sąsiedzi to całkiem przyzwoici ludzie, pomocni i uczynni. Jakiś czas temu przekonałam się że nie warto zamykać się w swojej skorupie.
Zresztą obca to byłam  tylko ja. Em się tutaj wychował a rodzice jego ciszyli się wielkim szacunkiem wśród tutejszych mieszkańców. Ich przychylność daje się teraz odczuć.

Kilka dni temu jechałam taksówką do domu z miasteczka. Wsiadłam i podałam nazwę ulicy gdzie mieszkamy, bez numeru. Jakież było maje zdziwienie kiedy kierowca zatrzymał się pod naszą górką. Pytam go, skąd Pan wiedział gdzie mieszkam ?!  ... " no jakbym mógł nie wiedzieć ?! " -  ... no jasne jak ? :)

2 komentarze:

  1. Mnie też awarie techniczne przyprawiają o niże nastroju. Pewnie dlatego, odkąd pamiętam, psuje mi się wszystko, co ma budowę bardziej skomplikowaną niż wykałaczka i to najczęściej w tydzień po zakończeniu okresu gwarancyjnego. Ferie też zaczęliśmy od oddania wczoraj auta do warsztatu. Zupełnie nie takie mieliśmy plany...

    A młodą babcią faaajnie być! W ogóle faaaajnie jest być babcią. A my też niedługo staniemy się dziadostwem!!! :-DDDD
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj jak ja Cię rozumiem. 13 lat temu też byłam obcą na naszej wsi. Wszyscy mnie znali a ja nikogo. Jeszcze zdarza się teraz że ktoś mi mówi dzień dobry a ja nie wiem kto to;-))) I też miałam inną wizję na moje gospodarstwo. A ludzie którzy mieszkali tu od lat tego nie rozumieli i byłam tą z "miasta" Ale przez te 13 lat dużo się zmieniło. Teraz już nie mówią o mnie ta z miasta tylko nasza Dana. Może po tym jak byłam w telewizji może tez po tym że przekonali się że ja też umiem pracować. I sąsiedzi się do mnie przekonali:-)))) Bo fajnie jest mieć sąsiada i to fajnego sąsiada.A co do samochodu ja tez mam podobne problemy. No cóż powiem uroki mieszkania na wsi i nasze wiejskie drogi;-(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń