poniedziałek, 16 stycznia 2012

O...

Miało być o śniegowym bałwanie i Trzech Królach oraz o degustacji, a będzie o ...  w telegraficznym skrócie.

Cofamy się do 14 grudnia. Wtedy to wchodząc do koziej obórki spostrzegłam dużą bulę zwisającą z narządów rodnych mojej kozy Mizi.
Przerażenie w oczach. Dzwonię do weterynarza (niby mojego zaufanego, ale o tym pózniej). Niestety jego żona utrudnia mi kontakt. Suma, sumarum kontaktu brak. Wracam do koziarni. Po buli ślad zniknął. Pozostaję w nieświadomości. Nie dociekam. Szukam martwego płodu. Brak.
Potem informacja. Pani koza najprawdopodobniej poroniła. Ok. Łykam łzy. Przechodzę do porządku dziennego. Koza zdrowa. Apetyt dopisuje. Nic się nie dzieje. Żal. Nie będzie kozlaczka, nie będzie mleczka i serków. Cóż. Może Luśka ...

Mija dzień za dniem, przyglądam się kozie. Czuję wyrazne ruchy. Zwidy ?, omamy mam? , trawienie ?. Biję się z myślami.

Mijają kolejne dni. Brzuch wariuje. Będzie co ma być. Pod koniec miesiąca miałam się przekonać. Bacznie obserwuje kozę.

W międzyczasie przychodzi zima. Taka jak to w naszych górach. Sypie i sypie i sypie. Odśnieżam i odśnieżam. Maszyna okazała się może i dobra, ale nie na moje pagóry. Zostaje stara dobra łopata.

Czwartek chyba to był, ranek wczesny. Wchodzę do obórki jak co dzień. Śniadanie niosę. Miśce wisi znowu znajoma bula. Tym razem większa. Nie dzwonię już. Łapie aparat i pstrykam szybko fotkę. A nóż znowu się zniknie ?

Jadę do weta. Proszę pana co to jest ? To jest, to jest ... no ta pochwa kozia, wyszła. Trzeba szyć. Szyć ok. Znaczy moja koza w ciąży jest ? no pewnie tak, myślę sobie ... Znawca tematu pyta ? kiedy termin ?. Mówię że już za chwilę, tydzień, może dwa. Zastanawia się ... może nie trzeba szyć ? ja ... no nie wiem. Znawca. Trzeba będzie przeciąć. No tak przeciąć. I siedzieć w obórce od rana do nocy. Nie da się fizycznie, nie da. Nie szyjemy. W końcu wkrótce poród ...Przed wyjściem wymogłam obietnicę. Przyjedzie pan jak będzie potrzeba. Bo wiadomo, że znawca bez potrzeby nie jezdzi. Przyjadę. Nawet w nocy o 12 ? i o 4 rano też ? oczywiście zapewnił. Uspokojona wychodzę. Dodam jeszcze tylko że znawca ma do mnie "całe" 10 km.

Wracam do domu. Bula bawi się ze mną w chowanego. Pojawiam się i znikam.

 A snieg sypie i sypie, a ja odśnieżam i odśnieżam ... cdn.

7 komentarzy:

  1. O kurcze, znaczy się nie poroniła? Będzie koźlaczek, Matko jak dobrze, a swoją drogą, to niezłe jaja z tą bulą. Ja ostatnio też przywiozłam weta, żeby Hrabiostwo obejrzał, bo wydawało mi się, że wnet przedwcześnie rodzić będzie, strasznie się cieszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wszystko, trzymaj się, mam nadzieję, że będzie dobrze, ta Monia, to mądra dziewczyna, nam też nie raz rad udzielała. Magda trzymam mocno kciuki, Boże jak ja się boję naszych porodów, Ci weterynarze, zamiast pomagac, to ręce rozkładają, co tam dla nich znaczy koza, trzeba by, tak jak Monia iść do szkoły weterynaryjnej, żeby samemu sobie radzić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymamy kciuki za Kozulę!!!!

    Zmień weta!!!!


    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet prawo dotyczące dobrostanu zwierząt, jest ściśle podzielone na prawa zwierząt gospodarskich i domowych. Różnice wielkie. Tak więc, masz TYLKO kozę ... Dla większości weterynarzy wiejskich (są wyjątki!),cackanie się ze zwierzęciem służącym do konsumpcji, jest dziwactwem. Ten Twój, to może olewus, po prostu. Miejmy nadzieję, że przyjedzie w razie potrzeby.
    Będzie dobrze! Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. Weta bym zmieniła, coś do końca nie ufam, czy przyjedzie w środku nocy w razie potrzeby, no i z jego fachowością też chyba nie najlepiej...
    Trzymam mocno kciuki! Bądź dobrej myśli, uściski ślę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm, przeżyłam już wieledziesiąt kozich porodów, nigdy nie trzeba było weterynarza, ze dwa były trudniejsze, koza krzyczała z bólu, bo dziecię było większe, niż zwykle, ale poradziła sobie zawsze. Tego co mówisz tez nigdy nie widziałam, a siłą rzeczy dość często im pod ogon zaglądam, he. Przychodzi mi do głowy, że przekarmiasz kozę. I stąd może być problem. Kozy wcale wiele nie potrzebują podczas ciąży, dawaj więcej siana i warzyw niż zboża. Zboże, osypkę w ogóle możesz na jakiś czas im darować. Znajomy weterynarz objaśnił mi to dość dobrze. Bo moje kozy miały zawsze z przekarmienia obrzęk wymion i był kłopot z karmieniem małych przez kilka pierwszych dni. Co poza tym? Jeśli koza poroni, zacznij ją regularnie doić i będziesz miała mleko, tak samo, jak w przypadku, gdyby urodziła żywe koźlątka. Hormony na pewno ruszą tak czy siak i sezon nie będzie zmarnowany. Pewnie będzie ze dwa pierwsze dni smutna z braku dzieci, ale potem to jej przejdzie. Pozdrawiam i życzę powodzenia twojej kozie! ;-) Ewa S.

    OdpowiedzUsuń