środa, 25 stycznia 2012

Białaski

Moje małe białaski odeszły.

21 komentarzy:

  1. Och... jak smutno ;-(( Jednak nie było cudu... Przytulam Cię. Płaczę z Tobą

    OdpowiedzUsuń
  2. Magdo, jestem z Tobą myślami, tylko tyle mogę zrobić, mam nadzieję, że z Mizią przynajmniej jest lepiej, jak tylko będzie coś wiadomo pisz Dziewczyno, bo wszyscy tu czekamy na wieści, te dobre i te złe, jak widać muszą się one w życiu przeplatać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi przykro, bardzo. Jesteśmy z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z całego serca Ci współczuję...
    Tylko nie myśl, proszę, że to wszystko co zrobiłaś, poszło na marne. I że nie warto było.
    Ja czuję szacunek.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  5. i nie wdawaj sie w kłótnie na kozolinie, to już nic nie da, Ty zrobiłaś wszystko, co w ludzkiej mocy, a nawet więcej...

    OdpowiedzUsuń
  6. :( Współczuję strasznie... jesteś dzielna ...ściskam ciepło :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. właśnie, jak Mizia się miewa?
      bardzo mi przykro z powodu koźląt, jesteś dzielna!

      Usuń
  8. jesteśmy z Wami myślami. Smutno :-(

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteśmy wstrząśnięci i przytulamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo nam przykro. Takie sytuacje zdarzają się niestety. Niezależnie od doświadczenia, zaangażowania, warunków. Każdy hodowca musi przez to przejść. A.

    OdpowiedzUsuń
  11. Magdo, dogrzebałam się za kozim forum do informacji, że Mizia ma się lepiej - to wspaniała wiadomość i pozwoliłam sobie napisać ją tutaj w komentarzu, bo myślę, że wiele osób, tak jak ja, zagląda tu szukając wieści. Chcę, żebyś wiedziała, że myślami jesteśmy z Tobą i trzymamy kciuki za szczęśliwy poród Lusi.
    Trzymaj się, dzielna babeczko! Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochane dziękuję bardzo że o mnie myślicie i pamiętacie o Mizi.

    U mnie ostatnio urwanie głowy, tyle się dzieje, nie mam czasu nawet siąść i napisać ale może w weekend się uda.

    Mrozy u nas potworne, temperatura w nocy ponad 30 stopni na minusie. Czuwam, nie śpię i ogólnie jestem wykończona.

    A Mizia faktycznie dochodzi do siebie, z dnia na dzień coraz lepiej. Je już wszystko spaceruje i jest coraz weselsza. Aż się wierzyć nie chce po tym wszystkim, dwa razy stan był już taki że myślałam o najgorszym. Nawet już był chłop załatwiony do zabrania Mizi na ubój. Matko, dobrze że nie oddałam !!!

    Wszystko opiszę wkrótce.

    Jeszcze raz dziękuję za pamięć Wszystkim czytelnikom bloga.

    pozdrawiam i trzymajcie się cieplutko

    Ja oczywiście znowu chora, temperatura juz mnie dopadła :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzymaj się, nie daj się!
    Ta smutna historia Cię wykończyła.
    Zdrowiej i zbieraj siły!
    Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Blogiem się nie przejmuj, zaczekamy cierpliwie, aż będziesz gotowa ;-)
    Teraz najważniejsze Twoje zdrowie i żebyś miała siły na poród Lusi. No i oczywiście zdrówko Mizi i szczęśliwy poród Lusi...
    Aj, dziewczyno, Ty to jesteś... siłaczka, no! ;-))

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzielna dziewczyno, kuruj się i nabieraj sił. Za Lusię trzymamy kciuki. Serdeczności ślę

    OdpowiedzUsuń