Po tygodniu tropikalnych upałów wczoraj w południe przyszła oczekiwana nawałnica. Grad z wielką ulewą. Pioruny rozświetlały niebo a huk niósł się po górach. Siedziałam na schodkach przed domem i delektowałam orzezwiającymi kroplami, które raz po raz skapywały mi na kolana. Po burzy nie wyszło słońce, powietrze orzezwiło się i nareszcie jest czym oddychać. Koniec pierwszej fali tropikalnych upałów w tym roku. Mam tylko nadzieję, że po krótkim odpoczynku będą i kolejne. Lubię lato i gorące powietrze.
Cały tydzień pracowałam przy sianie. Święty skoro świt szedł na łąkę i kosił ręczną kosą przez kilka godzin. Moim zadaniem było przerzucanie siana w ciągu dnia. I tak kawałek po kawałku udało nam się wykosić cały sad i przylegającą łączkę. Łąka piękna w tym roku, kolorowa, pachnąca i wysoka. Ciekawe czy to zasługa rozrzucanego na niej wiosną koziego obornika. Siano już złożone na stryszku. Tylko niewielka część została na łące. Myślę że nie uda się tego już w tym tygodniu wysuszyć i zmarnuje się. Cóż, zawsze jakieś straty muszą być. I tak jestem ogromnie zadowolona z tego co udało nam się zgromadzić.
Cieszę się na koniec roku młodego. Chyba bardziej niż sam zainteresowany czwartoklasista. Ostatnie tygodnie to ciągła gonitwa. Sprawdziany, klasówki, prace na koniec roku. Młody sam w sobie inteligentny dzieciak i daje radę, ale ja chyba nadgorliwie lubię mieć wszystko pod kontrolą i za bardzo się przejmuję wywierając presję na niego, że musi być lepszy niż ... Muszę nad tym popracować, znaczy nad sobą.
Po dwóch tygodniach wygrałyśmy z Lusią walkę o wymię. Chyba z namiaru majowej wilgoci przyplątało się jej paskudne zapalenie. Myślałam że mamy po sezonie mlecznym. Jednak dzięki mądremu weterynarzowi i kilku seriach antybiotyku udało się wygrać. Dzisiaj minęła karencja na leki, od jutra znowu ruszam z produkcją serów.
Warzywniak w tym roku marnie rośnie mimo iż regularnie odchwaszczany. Maj był bardzo chłodny i deszczowy, teraz tropikalne upały też dały się roślinkom we znaki. Zobaczymy może nadgonią. Bardzo pozytywnie zapowiadają się pomidory w foliaku.
Kurczęta z niebieskich jaj nadal spędzają noce w kartonowym pudle w domu, na dzień wynoszę je do prowizorycznej wolierki gdzie skubią młodą trawkę i wygrzewają się na słoneczku. Może w przyszłym tygodniu przeniosę je już na stałe na zewnątrz. Nie za bardzo miałam pojęcie o odchowywaniu takich maluchów i przez własną niewiedzę chyba przyczyniłam się do śmierci dwóch piskląt. Na szczęście reszta ma się dobrze i rośnie w oczach. Ciekawe co z nich wyrośnie ?
Dorosłe kury, mam ich w obecnej chwili 7 wszystkie znoszą jaja. Po zeszłorocznym kurzym fiasku nadeszła pora obfitości. Bardzo mnie to cieszy, a jaja są wyśmienite. Młody kogucik dorośleje i zaczyna piać, o ile pianiem można nazwać to co wydobywa się z jego gardzieli. Na szczęście nie wchodzą sobie z drogę z Zadziorą i wygląda na to że podzielą się opieką nad paniami. Kurka liliputka uparła się żeby znosić jaja na łące, ale jak do tej pory udaje mi się znajdować zakamarki w których je chowa.
Dorosłe kury, mam ich w obecnej chwili 7 wszystkie znoszą jaja. Po zeszłorocznym kurzym fiasku nadeszła pora obfitości. Bardzo mnie to cieszy, a jaja są wyśmienite. Młody kogucik dorośleje i zaczyna piać, o ile pianiem można nazwać to co wydobywa się z jego gardzieli. Na szczęście nie wchodzą sobie z drogę z Zadziorą i wygląda na to że podzielą się opieką nad paniami. Kurka liliputka uparła się żeby znosić jaja na łące, ale jak do tej pory udaje mi się znajdować zakamarki w których je chowa.
Wrzucam kilka fotek które już niestety straciły na aktualności. Kwiaty przekwitły a kurczęta urosły. Aktualnie królują róże i powojniki, zaczyna pachnieć lawenda, cudowny czas, tylko ogromnie pędzi. Jak zatrzymać lato ?
Fifi, Gapa i Dzidziol też rosną.
,
A za dwa tygodnie ... witaj babsiu :)