Październik zbliża się ku końcowi, a ja nadal przerabiam mleko. W tym roku dziewczyny nie mają ochoty się zbyt szybko zasuszyć. W zeszłym roku o ile sobie przypominam w końcu sierpnia już było właściwie po mleku. Inna sprawa że chorowałam i trochę z musu zaczęłam je zasuszać. Podsumowując sezon mleczny 2013 należał do udanych. Jestem dużo bogatsza w wiedzę praktyczną i teoretyczną dotyczącą przetwarzania mleka. Pierwsze próby zrobienia sera dojrzewającego wyszły bardzo obiecująco. Co prawda dopiero za kilka tygodni będę wiedziała czy zrobiłam produkt który zadowoli mnie i moją rodzinę, ale tyle to już poczekamy. Z musu przejęłam też stanowisko "wędzarniczego", do tej pory robił to święty, zazwyczaj kiedy miał więcej czasu w niedzielę. Nauczyłam się i ja. Chociaż muszę przyznać, że wędzenie w zimnym dymie wcale nie jest taką prostą sprawą. Szczególnie kiedy trzeba obsługiwać palenisko na wolnej przestrzeni bez zadaszenia. Dzisiaj wędziłam od rana w deszczu, kilka razy ogień wygasł całkowicie. Niestety nadal muszę się zadowolić zwykłą beczką i kawałkiem rury. Mam nadzieję że na przyszły sezon jednak wędzarnia, taka jaka mi się marzy powstanie.
Do mojego małego stadka przybył Dzidziol i Hania. Zobaczymy jak się koziołek spisał dopiero pod koniec zimy lub wiosną. Od tego zależy czy zostanie z nami jeszcze w przyszłym roku. Z Hani, alpejskiej kozy jestem też bardzo zadowolona. Ma dobry charakter, pyszne mleko i szybko zaprzyjaźniła się z pozostałymi kozami. Z tegorocznych maluchów została tylko córka Jadzi, niesforna Fifi, która wszystko na to wskazuje pewnie wkrótce przejmie przywództwo po mamie. Jest zadziorna, bardzo pewna siebie jak na niespełna 8-miesięczną kozę. Chciałabym w przyszłości rozbudować obórkę żeby móc trzymać większe stadko, no ale zobaczymy jak się dalej wszystko potoczy. Kozy to nie tylko zabawne komunikatywne zwierzaki. To przede wszystkim wiele obowiązków. Karmienie, pojenie, wyrzucanie obornika, który narasta ani się człowiek obejrzy. Wieczne naprawianie ogrodzeń no i oczywiście niszczycielstwo. Mimo zabezpieczeń, siatek i płotów koza i tak znajdzie sobie drogę żeby zjeść nam nasz ulubiony z trudem wypielęgnowany krzaczek lub drzewko. Dlatego dawno porzuciłam mrzonki o pięknym ogrodzie. Oczywiście nie oznacza to że w koło domu nic nie rośnie. Mam kwiaty, krzewy i inne rośliny. Zostało jednak tylko to z czego kozy nie zdążyły poogryzać kory lub to co odrasta na wiosnę i walczy o przetrwanie. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Mam kozy, nie mam ogrodu. Niszczycielstwo zazwyczaj przybiera na sile o tej porze roku ponieważ na łąkach nie ma już zbyt wiele roślin, którymi zadowalają się kozy. Za wszelką siłę starają się więc wtargnąć do ogródka. Nie będę wymieniać co zjadły, bo chyba łatwiej by było napisać czego nie lubią :)
Jakiś czas temu po rozważeniu wszystkich za i przeciw zdecydowałam się zarejestrować kozy. Kiedy kupowałam pierwszą z nich nie miałam pojęcia że jest obowiązek rejestracji tych zwierząt. Długo wahałam się czy zakolczykować moje dziewczyny. Długo by opisywać moje rozważania i rozterki z tym związane. To temat być może kiedyś na kolejny wpis. W każdym razie moje dziewczyny mają "piękne" ozdoby w uszach i już tak będzie musiało zostać.
Zostawiam zdjęcie jeszcze pachnących serów i uciekam zobaczyć co słychać w obórce. Pozdrawiam.
U mnie też sezon się na sery nie skończył ku mojej wielkiej radości :) Widzisz czasem tak bywa że człowiek mimowolnie czegoś się nauczy lub nauczyć musi. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMonia tak to już jest że człowiek uczy się całe życie :)
UsuńI udało się je zarejestrować o tak po prostu? U nas nie można, chyba, że to dzieciaczki. Dorosłych, które nie były zarejestrowane nie rejestrują. Już od 4 lat nie. Tylko kłopoty są wtedy i kary administracyjne.
OdpowiedzUsuńPiękne sery. Nie przepadam za wędzonymi serami, a wędzić mięsa lubię w zimnym dymie. Mam wędzarnię prawdziwą, więc łatwo mi.
Pozdrawiam Owca Rogata
Owieczko i co mam napisać, teraz to się nawet zastanawiam czy dobrze zrobiłam pisząc o rejestracji na blogu. To nie było "tak po prostu". Zresztą w naszym kraju tak to zazwyczaj bywa.
UsuńSorry, żem taka dociekliwa - OR
UsuńNic nie szkodzi też bym była :) Nie można a jednak można. A tak poważnie to ciężkiego "zgryza" miałam z tym ale męczyło mnie od lat że "na dziko" kozuchy trzymam. W sumie większość kóz w Polsce jest nie zarejestrowana ale teraz przynajmniej będę spać spokojnie, chyba ... bo jeszcze jakieś kontrole pewnie będą ale może nie gryzą. Mam nadzieję że mnie tu nikt na blogu nie inwigiluje :)
UsuńMadzia, sery piękne i wyglądają bardzo apetycznie:) ja mam nadzieje, ze w przyszłym roku moje stadko się powiększy nie tylko o kózki.
OdpowiedzUsuńCo do kolczykowania to znasz moje zdanie :)
buziaki :**
Beatka znam Twoje zdanie, moje było do tej pory podobne, no ale nigdy nie mów nigdy ... :)
UsuńŻyczę aby Wasze stadko się rozwijało i rosło w siłę, mleczną oczywiście.
Ściskam
Kozy nie tyle zjadły Ci ogródek co skradły serce. A sery piękne i do mojego brzucha zagadują zaczepnie wiec na zdjęcia zbyt długo spoglądać nie mogę, pa
OdpowiedzUsuńMasz rację Łucjo, chociaż czasami mnie nachodzą chwile zwątpienia :)
UsuńSerki faktycznie są pyszne, robię zapasy na zimę.
Ale apetycznie wyglądają te sery.
OdpowiedzUsuńOne nie tylko wyglądają, są pyszne :)
UsuńPozdrawiam
U nas też nie ma możliwości zarejestrowania "starego stada".
OdpowiedzUsuńNie to nie.
Paweł nie znosi wędzenia, bo za każdym razem sery wychodzą inaczej. A bo wiatr w odwrotnym kierunku, albo za niskie ciśnienie albo leje itd. ...
Najsmaczniejsze nam wychodzą na jabłoniowym z olchą.
Mleka coraz mniej, a zamówienia na sery coraz większe i co roku smutno się robi z tego powodu. Już tylko 13 litrów dziennie.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Madziu przepisy są wszędzie takie same ;)
UsuńA wędzenie chyba na dłuższą metę polubię, można sobie książkę spokojnie poczytać lub przemyśleć pewne sprawy.
Wędzę też drzewem owocowym, dzisiaj to chyba była śliwka i jabłoń.
Ściskam
Magdo, oddałabym większość moich roślin za kozy! (no bo nie wszystkie, ale wciaż naiwnie sądzę, że da się je przed kózkami ochronić).
OdpowiedzUsuńW każdym razie kozy to moje marzenie i nic nie jest w stanie mnie zniechęcić, nawet komentarze Padre o dużym grillu ;-)))
I chcę robić takie pyszne serki, jak Twoje!
Ściskam najczulej ;)
Inkwizycjo kibicując Waszym ostatnim poczynaniom jestem przekonana że za jakiś czas staniesz się posiadaczką jakiejś rogatej cwaniary :)
UsuńŚciskam
Ślinka cieknie,a ja wciąż myślę, kiedy i mnie dopadnie "kozia choroba" ? :)
OdpowiedzUsuńChyba już dopadła, ale na razie widoków na rogaciznę brak...
pozdrówki!
Tupajko Absorberki podrosną, będziesz miała czas na kozy, kury i swoje ukochane konie. Zobaczysz okres pieluchowy za moment minie i ani się obejrzysz a Twoje Maluchy będą miały swoje sprawy w Ty więcej czasu na przyjemności.
UsuńPozdrawiam
Sery kuszą i kozy mnie kuszą ale nawet wypasać nie mam gdzie i nie wiem czy podołam no i koziołków zabić nie pozwolę....
OdpowiedzUsuńAgato moi kozi chłopcy zawsze znajdują domy. Teraz ruje u kóz się zaczęły więc i koziołki mają wzięcie. Co i rusz ktoś dzwoni z zapytaniem czy nie mam jakiegoś do sprzedania.
UsuńJedną kózkę wydaje mi się że byś wypasła w ogrodzie. Tylko siano i zboże trzeba by było kupić.
Pozdrawiam
Sery wyglądają przepysznie. Hodowanie kóz mamy za sobą i wiem ile pracy trzeba włożyć nawet w samą zmianę podściółki, ale warto bo mleko i wyroby z koziego mleka są zdrowe a to bardzo ważne w tych czasach gdzie króluje chemia w jedzeniu. Dobrego dnia Kózko.
OdpowiedzUsuńWłaśnie Marysiu między innymi warto trzymać zwierzaki jak się ma kawałek ogródka i trochę wolnego czasu. Swoje wyroby bez chemii są w obecnych czasach bardzo cenne.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Hej Magda, dobrze być ponownie u Ciebie. Zbieram się (podobnie jak do Joli z Jolinkowa) z napisaniem maila. Obiecuję uczynić to na dniach. Dobrze sobie radzisz i widać to z daleka :-)
OdpowiedzUsuńMarlenko ja to mam z Wami "na pieńku", byliście i nie zajrzeliście, a ja tu sama tkwię od sierpnia i ludzi złakniona bo nie mam się gdzie i przed kim wygadać :)
OdpowiedzUsuńCzekam na maila z niecierpliwością.
A u mnie różnie bywa. Nie zawsze kolorowo, raz na wozie, raz pod wozem ale zazwyczaj do przodu :)
Ściskam mocno
Witaj :) serki piękne, dzisiaj to i ja uwędzę, już się nie mogę doczekac :)))
OdpowiedzUsuńWitaj Moniko. Jestem ciekawa jak wyszły Twoje serki :)
UsuńWitaj,ale się cieszę że trafiłam dzisiaj tu do Ciebie,Uwielbiam takie klimaty,na pewno będę częstym gościem.Jola
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny na blogu. Wpadaj kiedy masz ochotę ;)
UsuńAch, te Twoje sery!
OdpowiedzUsuńNiestety już zjedliśmy. Mleka coraz mniej. Tuż, tuż koniec sezonu. Szkoda, ale panienki muszą trochę odpocząć
UsuńPozdrawiam
pierwsze zdanie tego wpisu ujęło mnie po stokroć :) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dlaczego pierwsze zdanie ;)
UsuńPozdrawiam
Naprawde, genialne sa te sery!
OdpowiedzUsuńOstatni serek zjedli goście. Kozy tracą mleko, jeszcze tylko jedno wędzenie i odpoczniemy sobie kilka miesięcy.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Nie mogę otworzyć twojego najnowszego tekstu, widziałam zapowiedź u siebie, przeczytałam kilka zdań, chciałam otworzyć całość, ale napisało mi, że nie istnieje. A już zaparzyłam kawę i usiadłam w oczekiwaniu miłej lektury, może to u mnie coś się stało, ale inne bez problemu się otwierają. Pozdrawiam Cię Magdo bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńApetycznie wyglądają te serki...
OdpowiedzUsuń