poniedziałek, 2 września 2013

Wkroczyła jesień. Mgły poranka snują się leniwie, coraz częściej pachnie palonymi ogniskami, ludzie oczyszczają ogrody, nastał spokój. Większość turystów wyjechała, opustoszały spacerowe trakty, w sklepach bez kolejek można zaopatrzyć się w niezbędne artykuły. Niestety kres wakacji, od jutra dzieciaki ponownie zasiądą w szkolnych ławkach. Kupiłam książki Młodemu, przejrzałam pobieżnie i widzę że lekko nie będzie. Syn jak na razie zainteresowany nie był i nawet okiem nie rzucił stwierdzając, że będzie oglądał jak przyjdzie pora, po czym powrócił do czytania książki. W sumie wcale się nie dziwię.

Nareszcie mocno popadało, w zasadzie pada cały czas. Pewnie i tak już pastwiska nie zdążą się zazielenić a kozy świeżą trawą nacieszą się dopiero w przyszłym roku. Drugi pokos nie zrobiony, zastanawiam się czy jest jeszcze sens kosić tą marną trawę która wyrosła, a raczej nie miała szansy urosnąć pod jabłonkami. Chyba wielkiej szansy na wysuszenie nie będzie miała, a pracy przy tym ogrom. Od kilku miesięcy dokucza mi ból kostki w prawej ręce. Najgorzej z dojeniem a kozy zamiast ucinać mleko dają go z dnia na dzień coraz więcej. Może dlatego że snują się całymi dniami po okolicy. Wracają pękate na swój wybieg. Jeszcze nigdy nie pozwalałam na taką samowolkę, ale widać im służy. Chodzą wszystkie razem, całkowicie zintegrowane, za nimi podąża owca. Śmiesznie wygląda stadko kóz za którymi krok w krok przedziera się przez krzaki trochę ślamazarna puchata kulka. Nigdy nie wiem z której strony wrócą. Ostatnio bardzo zaskoczył mnie widok stadka wyłaniającego się zza domu gdzie rosną wszystkie moje krzaczki ozdobne i kwiaty. Poleciałam biegiem mając przed oczami widmo zniszczenia a tu nic takiego miejsca nie miało. Kozy zrobiły koło idąc przez góry skracając sobie drogę przez ogródek. Były chyba tak najedzone że nawet krzewy róż nie były wystarczająco kuszące. To ci dopiero. Dzisiaj za to pod moją nieobecność Święty gonił je z drogi po której raz po raz przejeżdżają samochody. Już sama nie wiem czy nie ukrócić tych spacerów.   Na szczęście te ich eskapady nie zagrażają żadnym sąsiedzkim uprawom ponieważ sąsiadów nie posiadamy, co za tym idzie upraw też nie ma.
Poza tym chłody zaczynają się dawać we znaki. Odwlekam dzień za dniem pierwsze rozpalenie w piecach ale może dzisiaj ... przyjemne ciepełko kusi. Jeszcze w zeszłym tygodniu podziwiałam wschody słońca na tarasie, dzisiaj chłód poranka, ledwo 6 stopni już mi na to nie pozwolił. Było nie było jestem zupełnie ciepłolubna. A tu taki psikus, przeznaczenie rzuciło mnie w górski, chłodny klimat. 

21 komentarzy:

  1. U mnie też chłodno i o paleniu w piecu myślę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Myśmy dzisiaj przepalili po raz pierwszy... raczej dla dobrego samopoczucia, niż z zimna. Ale nie da się ukryć, że wieczory i poranki są rześkie. Jutro jedziemy w góry, wreszcie mam swój wytęskniony urlop ;-)
    Wyobrażam sobie, jak zabawnie musi wyglądać Twoje mieszane stadko ;) Czyli owieczka się zintegrowała? A może jakieś zdjęcie byś wrzuciła, hę?
    Ściskam czule ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz góry są znacznie bardziej przyjazne niż w lecie ;)
      Zdjęcia wrzucę, tylko jak zwykle mam małe problemy techniczne :)
      Miłego wypoczynku
      Ściskam

      Usuń
  3. Ależ one fajnie mają u Ciebie...
    Kozi luz bluz :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta kozi luz bluz a mój stres :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie martw się, kto im podskoczy;)))?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chyba za bardzo nikt im nie podskoczy, w sumie kto je dogoni, robią co chcą, łażą gdzie chcą - szczęśliwe kozy ;)

      Usuń
  6. U nas w domu jeszcze ciepło. Drewniane bale nadal promieniują letnim ciepłem, ale boję się, że już niedługo, niedługo...
    Pozdrawiam serdecznie
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też bale i w zasadzie jest ciepło. Moje chłopaki latają po domu na bosaka i w koszulkach na krótki rękaw. Tylko że ja zmarzluch jestem i czuję na karku oddech jesieni :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie mąż zapalił w sobotę na ciepłą wodę ale możemy też włączyć ogrzewanie na sam grzejnik w łazience tak też my zrobili i było gorąco w łazience kąpiel była wspaniała
    moje kózki czekają aż w końcu znjadę kawalera dla nich bo już się bardzo tego domagają
    Pozdrawiam serdecznie zapraszam na mojego bloga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa jakiego kawalera uda Wam się dla nich wyszukać. Mam nadzieję na fotki na blogu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. U nas tez centralne już ruszyło. Staram się polubić każdą porę roku aby tylko zdrowie było.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysiu tak całkiem szczerze to ja lubię jesień ale muszę mieć trochę czasu żeby się do niej przyzwyczaić. W tym roku jakoś tak szybko poszło. W jeden dzień 35 stopni a na drugi już tylko 17. A zdrowie ważne, boję się chorób wszelakich ponieważ w ostatnim czasie się sporo wycierpiałam właśnie przez choróbska.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  10. U nas słonecznie i o żadnej jesieni nawet nie myślimy. Gotuję sobie pod wiatą i tamże na piecu smażę konfitury. Rekultywujemy 2 hektary na pastwisko dla rogatych. Ubrałam długi rękaw do asystowania przy koparce, ale było mi za gorąco i musiałam zdjąć. Chyba muszę zrobić zdjęcia kwitnących łąk, bo mi nikt nie uwierzy.
    Niech sobie kozy na luzie chodzą. Co Ci szkodzi. Moje małpy nawet najedzone nie przepuszczą żadnej róży czy innego kwiecia ogrodowego. Pozdrawiam
    Owca rogata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas dzisiaj słonecznie ale za to wiatr lodowaty i potęgował uczucie chłodu. Taka kuchnia pod wiatą to musi być dopiero coś. Gotowanie na łonie natury chyba by mi się bardzo podobało. Na razie powoli zbieram materiał na wędzarnię. Być może jeszcze w tym roku uda nam się zrealizować moje kolejne marzenie ponieważ wędzenie serów w beczce przestało mi się podobać ;)
      Kozy chodzą nadal, z dnia na dzień coraz bardziej rozzuchwalone, jak to kozy. Ale niech im będzie, one mają wolność a ja mleczko.
      Ściskam

      Usuń
  11. A ja jestem zimnolubna, cieszą mnie chłodne poranki i zapach jesieni w powietrzu :) Niektórzy przez to radzą mi zmienić lekarza, bo pewnie ze mną coś nie w porządku, skoro nie lubię lata ;)
    Na ból nadgarstka polecam amol, moja mama ma zmiany reumatyczne w całych dłoniach i amol wmasowany na noc w dłonie bardzo jej pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amol mam akurat w domu więc może spróbuję tego specyfiku. Chociaż wydaje mi się że ręka najbardziej potrzebuje odpoczynku :)
      Znam wiele osób które lubią jesień. Moją ulubioną porą roku jest wiosna, najlepiej taka pachnąca - majowa.
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. U nas wiało i lało, ale dzień się rozpogodził i zakończyliśmy 20 stopniami. W domu przyjemne 18 wiec na razie nie mysle o węglu..którego jeszcze nie mamy...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Tupajko przyjemne 18 ? dla mnie optymalna temperatura to 23 stopnie, wtedy ręce mi nie marzną. W domu mam obecnie 20 i w polarze śmigam.
    Na szczęście jakieś tam zapasy opału mamy już zgromadzone, ale spać spokojnie jeszcze nie mogę. Zapowiadają mrozną zimę, może tylko straszą ... może ...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń