No i stało się to co zazwyczaj dzieje się pod koniec lata. Pusto i cicho. Snuję się od soboty po domu i przylegających włościach i jakoś mi tak nijako. Powinnam się już przyzwyczaić, ale zawsze smutek i pustka pozostaje. W tym roku córka wyjątkowo zabawiła u nas nieco dłużej niż zazwyczaj. Być może dlatego rozstanie było bardziej bolesne. Myślę że nie tylko dla mnie. Rozmawiamy przez Skypa, ale to już nie to samo. Brakuje nam też Małego Gospodarza. Siedzimy ze Świętym i wspominamy jaki wspaniały był z niego pomocnik. W ostatnich tygodniach doszedł do takiej wprawy, że potrafił całe stadko niesfornych kozich maluchów sam samiusieńki przepędzić do zagrody. Śmiejemy się, wspominamy. Rano budzi mnie cisza, Święty po cichutku wychodzi do pracy, syn korzystając z ostatnich dni wakacyjnych śpi do pózna. Cisza której brakowało mi przez dwa miesiące wcale nie wydaje się już taka atrakcyjna.
Wraz z wyjazdem gości zupełnie zmieniła się pogoda. Nadal nie doczekaliśmy się upragnionego deszczu, za to niebo zasnute czarnymi chmurami i brak słońca nie wprawia w dobry nastrój. Mam nadzieję że będziemy mogli się jeszcze nacieszyć cieplejszymi dniami.
Kozy powoli odzyskują mleko. Wypuściliśmy je z zagrody i biegają teraz zupełnie wolne wygryzając okoliczne zarośla.Trochę mam z nimi kłopotu martwiąc się że wyjdą na drogę, lub odejdą za daleko. Jak na razie jednak trzymają się w pobliżu i przybiegają na moje nawoływanie. Mogę im teraz poświęcić więcej czasu którego wcześniej brakowało. Zakupiłam pierwszą partię owsa zamówionego na zimę. Cóż, jego jakość pozostawia wiele do życzenia, nie sprawdziłam wcześniej zawartości worków i jestem bardzo rozczarowana, zresztą ceną też. Zdrowy rozsądek nakazuje mi też sprzedać jedną z tegorocznych dziewczynek. Nie bardzo jednak potrafię podjąć decyzję którą. Fifi jest śliczną białą kózką po dobrym ojcu. Rośnie ładnie i wygląda na to, że będzie w przyszłości świetną kozą. Natomiast Gapa to kopia mamy Luśki, która co roku bije rekordy mleczności.
Kury nadal strajkują z jajami. Chyba cały czas za mało o nich wiem ponieważ nie mogę dociec przyczyny tego strajku. Nie pierzą się, karmione dobrze, regularnie, spacerki pod nadzorem, biegają po łące kilka godzin więc wszystko powinno być w porządku, jednak nie jest. Może właśnie w karmieniu tkwi przyczyna.
Jesień to czas plonów. Niestety w tym roku plony bardzo marne. Jabłek nie będzie wcale, warzyw też nie wiele. Ogórki wyschły mimo regularnego podlewania. Na otarcie łez zostały pyszne słodkie pomidory którym nie przeszkodziła susza. Mam tylko nadzieję że zdążą do końca dojrzeć przed nastaniem chłodów. Na stole króluje cukinia która też obrodziła wyjątkowo. Leczo z niej smakuje wybornie. Wczoraj zrobiłam knedle ze śliwkami, są u nas "żelaznym" jesiennym daniem. Do pełni szczęścia brakuje tylko rydzów na masełku, niestety jak nie popada będziemy tylko wspominać ich smak z ubiegłych lat.
Witam lubie czytać pani bloga sama założyłam swojego narazie zaczynam ale mam nadzieje ze ktos bedzie czytal moje posty pozdrawiam, piękna ma pani kozy ja narazie mam 2 mlode ale może kto wie bedzie wiecej
OdpowiedzUsuńWitam. Powodzenia w pisaniu bloga. Miło mi że zaglądasz :)
UsuńPozdrawiam
po rozstaniu z miłymi sercu gośćmi zawsze pozostaje smutek, ale knedle ze sliwkami to dobra rzecz na pocieszenie.
OdpowiedzUsuńKnedle chyba będą i dzisiaj :)
UsuńMagdo, rozstanie zawsze zostawia pustkę, jeszcze trochę a wszystko wróci do normy zobaczysz :)
OdpowiedzUsuńKurki nie niosą mogą mieć okres zastoju, też tak miałam na siedem kur jedno jajko.
Coś faktycznie urodzaju chyba nigdzie nie ma, jabłka mam , ale ogórka, to też nie, borówki amerykańskie też liche były , za to chwasty tradycyjnie dopisują :)
Ściskam Cię dzielna kobieto z cudownej GÓRKI :))
Ilona
Ilonko no właśnie nie wiem co z tymi moimi kurami. Zaczynam się zastanawiać czy nie mam jakiegoś gościa w kurniku, który częstuje się jajami.
UsuńChwastami się zupełnie nie przejmuję, odpuszczam już w tym roku. Susza taka że i tak motyczki wbić w ziemię nie można.
Pozdrawiam serdecznie
Współczuję Ci, ale na pewno wszystko wróci do normy, do ciszy trzeba się przyzwyczaić. Mi było przykro jak mój synuś szedł na półkolonię na parę godzin. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńPewnie że wróci do normy. Najgorzej się przestawić, w przyszłym roku też będą wakacje :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Też mnie kozy kuszą albo owce np. wrzosówki i tu tylko jest problem , że z maluszkami by był problem bo już z samym sprzedaniem byłby problemem bo się do zwierząt przyzwyczajam no i sprzedane by musiały być koniecznie do dalszej hodowli nawet koziołki a z tym mógłby być problem...
OdpowiedzUsuńJak do tej pory nie miałam problemów ze sprzedażą kozich maluchów. Wszelkie nadwyżki mleka i serów też cieszą się powodzeniem. No ale mieszkamy w innych realiach. W każdym razie życzę spełnienia marzeń :)
UsuńZawsze jak jest gwarno a potem nastąpi cisza to jest dziwnie ale kilka dni i będzie już normalnie.Ja w tym roku tylko mogę pochwalić się wiśniami i brzoskwiniami.Brzoskwinie prawie co rok owocują i jest ich dużo a sadziliśmy drzewka bez przekonania że nic i tak z nich nie będzie.Warzywniaka jeszcze nie mam , jest wydzielony ale czasu nieustannie brak.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJest już normalnie :) Chociaż nostalgia jesienna zaczyna się wkradać. Brzoskwinie na naszej górce nie miałyby szansy przetrwać.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Nasz córcia była z nami tydzień i wyjechała, choć przecież nie tak daleko, a jakoś smutno. Tylko my we dwoje w tej naszej chałupie i tak już będzie do końca (oby Bóg dał nie za szybkiego). Wiem, co czujecie.
OdpowiedzUsuńU nas jeszcze nie czuć jesieni (na mój gust, że tak powiem, bo mojemu mężowi już trochę zimno wieczorami). Słońce świeci, łąki kwitną po raz drugi. Kury moje niosą się bez przerwy odkąd je mam. Nie wiem dlaczego, bo normalne kury to jakieś przerwy mają, tak we wsi mówią. Boję się, że mi padną z "przeniesienia". Nie przejadamy tych jaj i nawet sprzedaję. W ogrodzie żniwa. Pomidory jednak już się kończą, a był ich ogrom. Mam sporo warzyw w tym roku. U nas padało sporo. Lato tego roku piękne mieliśmy. Serdecznie pozdrawiam i zazdroszczę śliwek, które uwielbiam, a swoich nie mam
Owieczko mam wrażenie że mieszkamy na dwóch różnych półkulach :) A tak poważnie to u nas w tym roku o wiele za długo śnieg leżał, potem deszcze, a na koniec susza. Jeszcze takiego marnego roku nie miałam. A śliwki były kupne, na naszych drzewach zero owocu :)
UsuńPozdrawiam serdeczne
Tak to jest, po gwarnym lecie nastaje jesienna nostalgia. Magdo pozdrowienia śle przez góry :)
OdpowiedzUsuńJolu nostalgia jest nieodłączną częścią jesieni. Pierwsze parę tygodni wrześniowych zawsze mam trochę takie "zdołowane".
UsuńŚciskam przez góry :)
Magda, pomidory możesz zerwać takie "zapalone", lekko zaróżowione, włozyć do garnka, wiadra, kartonu, przykryć pokrywą, papierem, nie za szczelnie. Można dać do tego naczynia ze 2-3 zdrowe jabłka - szybciej dojrzeją. Zawsze tak robię, że zrywam pomidory ledwie zaczynające dojrzewać i dojrzewają resztę w spiżarni. Smutki precz - czas tak szybko płynie, ze za chwilę znów będziesz ich miała z sobą.
OdpowiedzUsuńNie pozostanie mi chyba nic innego jak pchać pomidory w kartony. Z dnia na dzień coraz chłodniej niestety.
UsuńA smutki ? są nierozerwalną częścią naszego życia ...
Pozdrawiam ciepło
Do ciszy się łatwo przywyka, ale tęsknota za bliskimi pozostaje. I nadzieja, że szybko minie czas do kolejnego spotkania.
OdpowiedzUsuńSusza wszędzie dała się we znaki, teraz może będzie mokro, ale za to zimno, i znów będziemy marzyć o złotej jesieni.
Pozdrawiam.
Gabrysiu nie pozostanie nic innego jak się przestawić jesiennie, a jak się zdarzy jeszcze jakiś cieplejszy dzionek to ładować akumulatory na maksa :)
UsuńPozdrawiam serdecznie