piątek, 22 lutego 2013

Zima nadal

Czytam tak sobie wieczorową porą Wasze blogi i ogólnie widzę nastrój prawie wszędzie niezbyt wesoły. Ta przeciągająca się zima chyba już wszystkim daje się we znaki. Aktualnie wieje, zasypuje znowu już drugi, a może trzeci dzień ?
Wyżyłam się dzisiaj przy garach. Kapucha z grzybami, grochówka, mięso w sosie, mięso bez sosu, sałatka śledziowa i jakiś misz-masz z jaj i majonezu, przetopiłam smalec i tak się zastanawiam może jeszcze coś wstawić ? Tak mam, jak gotuję to hurtowo. Czasami nie gotuję wcale, wyjadamy wtedy z Młodym zapasy które w przypływie kulinarnego szału poczyniłam wcześniej.
Święty rano będzie jak co dwa tygodnie. Tyle że tym razem pewnie na dużo dłużej. Właśnie oznajmiono pracownikom że mają się pakować i jechać do domu. Wiedziałam że prędzej czy pózniej to nastąpi ponieważ firma od dłuższego już czasu ledwie zipała a od dwóch miesięcy nie wypłaciła pracownikom pensji.
Znowu stoimy w punkcie wyjścia, tylko ile razy można ? Chyba jednak jeszcze coś ugotuję.

11 komentarzy:

  1. I u mnie zima cały czas. Dosypuje i mrozi;-( .Ja chcę wiosnę!!!!!!!!. Słońca nie ma i nic sie nie chce - DEPRRCHA.
    Pozdrawiam i byle do wiosny
    Dana

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby do wiosny...
    Ugotuj i podeślij kurierem dla mnie :-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. No własnie - i ja zaleczam tę zimową deprechę kuchennymi czarami. Psyche robi się lepiej a kilogramów przyrasta. Na wiosnę będzie załamanie, bo w co ja się zmieszczę prócz dresów? A lęk przed sprawami bytowo-finansowymi i u mnie pod spodem wszystkiego wciąż się czai. Nie układa się wszystko jak po maśle...
    Uściski poranne zasyłam!

    OdpowiedzUsuń
  4. bez słońca i u mnie optymizmu ledwo,ledwo...

    OdpowiedzUsuń
  5. tak, u nas też sypie i też gotowanie zawsze dobrze na mnie działa i energię nową wnosi. A Twoje kulinarne dzieła z pewnością mile łechcą podniebienie - wiem, bo leczo z kabaczkiem pochłonęłam i chyba nawet dokładka była... no a potem ten jabłecznik..... :-))))
    Ściskamy i życzymy serdeczności i powodzenia na każdym froncie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mam zrywy w gotowaniu i pieczeniu.
    A że żyje się coraz trudniej odczuwają chyba wszyscy.
    Ciekawe, ile jeszcze wytrzymamy.

    OdpowiedzUsuń
  7. I u nas (Wielkopolska) sypie jak opętane, nie dałam rady wjechać do własnego garażu! Ale to raczej marna pociecha? U mnie deprecha przejawia się obżarstwem, gotowaniem, niestety, nie. Gdybyś była bliżej...

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymaj się Magdo!
    Może firma jakoś stanie na nogi albo Święty znajdzie coś nowego. Mężczyźnie ciut łatwiej znaleźć pracę.
    A może pomysł na jakieś wspólne działanie w domu wiejskim? Tylko, że początki zawsze muszą być wsparte jakimś dopływem kasy.
    Trzeba wytrzymać ciężki czas. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, przez co przechodzicie, kilka lat temu oboje straciliśmy pracę w ciągu jednego roku. Ale własnie tamte wydarzenia stały się początkiem wspaniałego okresu w naszym życiu, kiedy sami sobie jesteśmy pracodawcami i drżenie serca o pracę już nie nawiedza nas. Warto się odważyć, choć na początku było BARDZO ciężko, nie będę oszukiwać, że nie... Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Magdo, wyczytałam wczoraj na Kozolinie, że masz już parkę koźlaczków! A więc jednak są jakieś dobre wieści!
    Ciężki czas ten przednówek, ale musicie wytrzymać, przynajmniej jesteście razem i Święty pomoże Ci w gospodarstwie. Padre wykorzystuje przymusowe bezrobocie poza sezonem na remont domu, chociaż oczywiście łączy się to z brakiem płynności finansowej... Ech, jakoś damy radę i Wy tez musicie.
    Czekam na zdjęcia maluszków, mam nadzieję, że będą rosły zdrowo ;-)
    Sciskam czule ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Inkwizycjo już dodane :) Wczoraj nie chciałam się za bardzo chwalić ponieważ nie byłam pewna czy jeden z maluszków da radę. Trochę było kłopotów, koziołek miał podwiniętą nóżkę i "utknął" w kanale rodnym. Pomogłam mu się wydostać ale był słabiutki, dzisiaj odetchnęłam z ulgą ponieważ wygląda na to że wszystko jest w porządku.
    Poza tym bez zmian. "Płynność" się skończyła i nie wiem co dalej ...

    OdpowiedzUsuń