poniedziałek, 11 lutego 2013

Niech już będzie wiosna !

Tylko kartki z kalendarza przypominają o nadchodzącej wiośnie. Za oknem cudnie biało i gdyby to miał być początek grudnia takie widoki radowałyby serce.
Przebija się słońce i zapowiada ładny zimowy dzień z lekkim mrozem. Tylko jakoś nic nie cieszy.
Mam mieszane uczucia, z ciężkim sercem odrzuciłam propozycję pracy na którą pewnie czeka z 10 osób, cóż, ktoś się pocieszy. Chyba nie dałabym rady dojeżdżać i przebywać 9-10 godzin poza domem. Młody nie napali sobie w piecu, zwierzaki się nie obsłużą. Jestem zła że chociaż nie spróbowałam, szkoda że ta propozycja nie padła za miesiąc. Z roku na rok obiecuję sobie że to już ostatni kiedy jestem "kurą domową" i z roku na rok okazuje się że jeszcze nie pora. Pewnie Młody by sobie poradził, ale jakim kosztem ?  Odmówiłam i nie ma co rozpamiętywać.
Męczy mnie już to bezczynne siedzenie. Przez cały dzień wykonywanie miliona powtarzalnych czynności.  Wiedziałam że prędzej czy pózniej ogarnie mnie śniegowa depresja. Niech już będzie wiosna !

25 komentarzy:

  1. I mnie ciągnie już do ogrodowych zajęć, bo dziś wyszło słońce; poprzycinałabym co, przypiłowała ... wyszłam, kurczę! za zimno jeszcze, może koło południa się ociepli; więc piorę, baaaardzo rozwijające zajęcie; nie żałuj, widocznie jeszcze nie czas na zmiany, i moja teściowa zawsze mówi: Na wszystko przyjdzie czas, a na sianko pogoda! wierzyć? pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne że wierzyć ! Teściowa starsza osoba, dużo życia ma za sobą więc można jej zaufać ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Ja mam w drugą stronę - gdzieś daleko czeka na mnie dom na wsi, ale nie potrafię zrezygnować z 8h pracy i stać się po prostu kurą domową... Też potrzebuję wiosny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech gdyby to było takie proste, chętnie zajęłabym jakiś etacik. Niestety co by był ze mnie za pracownik kiedy nerwy by mnie zżerały czy dziecko dotarło do domu i nie spaliło chałupy chcąc sobie napalić w piecu. Jeszcze z dojazdem problem, przystanki daleko, a auto raz jedzie, raz nie jedzie. Kiedy się tutaj wprowadziliśmy podjęłam pracę, niestety wraz z nastaniem zimy musiałam zrezygnować. Większość czasu jestem tutaj sama z dzieckiem, może gdyby święty był na miejscu, no ale nie jest ...
      Pozdrawiam z górki

      Usuń
  3. Hej, mam to samo! Tylko u mnie już czuć tą wiosnę i widać jej pierwsze oznaki. Śniegu na razie brak, ale może lepiej żeby spadł bo troszkę nocą mrozi. Więcej tutaj: http://www.sloneczneniezapominanie.blogspot.com/2013/02/pierwsze-tchnienie-wiosny.html

    Pozdrawiam i głowa do góry! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też mrozi, w nocy było 10 na minusie. U nas jeszcze wiosny niestety nie widać ale pewnie wcześniej czy pózniej się pojawi.
      Dziękuję za zaproszenie :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Wiosna naprawdę jest blisko! Byle skończyła się ta biała monotonią. Już świra dostaję. Myślę nawet, że wolałabym bure i brzydkie otoczenie - byle nie białe! Wierzę, że masz już dosyć siedzenia w domu, ale pomyśl sobie, że wybierając etat stracisz nie tylko osiem godzin ale jeszcze czas dojazdu i może innych spraw załatwianych po drodze. W domu zostanie taka sama ilość obowiązków, a dziecko będzie się czuło opuszczone - niezależnie, czy małe, czy duże. Może dasz radę znaleźć sobie dodatkowe zajęcie w domu? Przecież i tak pracujesz dla domu z kozami i w ogrodzie. Wierz mi, po latach pracy na etacie jestem szczęśliwa z bycia kurą domową (faktem jest, że zawodowo też pracuję, bo razem z mężem, ale robię co do mnie należy pomiędzy pracami domowymi, czasami dom musi zaczekać, czasami prace biurowe kosztem dzieci) jednak włos mi się jeży na myśl, że miałabym wrócić na etat i być poza domem co najmniej 10 godzin dziennie. Jak dziecię się usamodzielni, to samo Ci powie - mama idź do pracy, Tylko co z kozami? Pozdrawiam wiosennie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu u nas nareszcie ruszyła odwilż. Śnieg z dachu schodzi i hałas okrutny robi. Moje biedne krzaczki pod oknami wszystkie połamane :(
      wiesz ... tak szczerze to ja się w domu nigdy nie nudzę, zawsze jest co robić. Ale czasami monotonia dnia codziennego przytłacza. Myślę że jak tylko białe zejdzie otworzą się nowe perspektywy ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Wiosna tuż, tuż. U nas ptaki już pięknie śpiewać zaczęły.
    Nie żałuj, że odmówiłaś. Ja odmawiałam wiele razy, ale i nie chciałam wracać na żaden etat. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ptaki też i u mnie świergocą od kilku dni ale to jeszcze nawet nie przedwiośnie.
      A etat ... no cóż, bardzo lubię siedzieć w domu, chodzi o finanse. Co dwie pensje, to nie jedna i tu jest jest "pies pogrzebany" ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Wiem, mam wolny zawód więc czasem coś dorobię.
      A w temacie wiosny to mamy zimę. Od wczoraj śnieżyca non stop. Krajobraz taki, jak na Twoich zdjęciach ostatnich. Pozdrawiam

      Usuń
  6. Mnie się cały czas wydaje, że marzę o jakimś spokojnym etacie, ale gdyby się zdarzył, to pewnie uciekłabym z krzykiem! Nie wiem jak pokonałabym trwały już stan "zdziczenia". Mam świadomość, że to nic dobrego, takie przyzwyczajenie do życia na krawędzi katastrofy finansowej. Ta twardość, chyba nie jest powodem do dumy ...
    Tylko czasami budzi mnie w nocy strach - co z emeryturą?
    A wiosna przyjdzie, przyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha, cha - ja tez mam takie myśli, a grzecznie pracuję na etacie;) Wg najnowszych prognoz dostanę jakieś 300 złotych emerytury i co z tego, że tyle pracowałam? Lepiej liczyć na swoje kozy;)

      Usuń
    2. No właśnie dziewczyny, powód jest prozaiczny że mi się praca zamarzyła ;). Oczywiście że chodzi o pieniądze bo o cóż by innego. W domu jest fajnie, nawet bardzo. Wydaje mi się że ja nawet tych 300 sobie jeszcze nie wyrobiłam. Madziu pięknie to ujęłaś jak zwykle "życie na krawędzi katastrofy finansowej" - skąd ja to znam ? ;)
      A dzikus to i ja jestem ale ostatnio się przekonałam że potrafię jeszcze się obracać między ludzmi i Ty na pewno tez być dała radę ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. A nie możesz zarabiać na miejscu?
    Jakieś zajęcia , które dawały by dochód ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysiu pewnie i bym mogła. Ostatnio rozważam czy by nie zostać rolniczką :) Mogłabym dokupić kóz, zarejestrować stado i coś tam dalej myśleć ...
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Nie żałuj Magdo, że nie dałaś się wprząc do kieratu, codziennie nerwy, pośpiech, w dodatku ubrać się trzeba i makijaż zrobić ;-)) Mam tak co rano i marzę, żeby już rzucić pracę w diabły i "zdziczeć" -jak pisze M. ;-)) Czekam na to z utęsknieniem i liczę miesiące... tak jak Ty tygodnie do wiosny ;-)
    Jak tam Jadzia?
    Ściskam czule:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze to żałuję tylko potencjalnych pieniędzy które mogłabym zarobić pracując na etacie, niczego więcej :)
      A Jadzia ma się świetnie jak na razie. Chciałabym się tak czuć na "ostatnich nogach". Urodziłam dwoje dzieci, z każdym przytyłam po 30 kilo i byłam ociężała jak słoń :)
      Jadzia nadal bryka, nie poleguje, zaczepia koleżanki i nie wygląda żeby miała wkrótce urodzić. A termin faktycznie się zbliża. Myślę że do końca przyszłego tygodnia powinno coś się wyjaśnić.
      Ściskam

      Usuń
  9. Kochana głowa do góry, wiosna już tuż tuż;-) chociaż ja się cieszę że śnieg jest w lutym kiedy powinien być a nie w kwietniu. Co do kury domowej;-) to ja nią jestem 13 lat odkąd urodziłam Artka. Nie wróciłam do pracy tylko zostałam w domu i kochana ja się nie czuję gorsza od moich koleżanek które wychodzą z domu i jak to się mówi teraz BYWAJĄ ;-)). Na wsi znalazłam swój świat i nie wyobrażam sobie życia inaczej.
    Pozdrawiam Zimowo
    Dana

    OdpowiedzUsuń
  10. Danusiu ja się nie czuję gorsza od innych dlatego że siedzę w domu i pewnie czasami pracuję ciężej niż na etacie ;) Już pisałam wyżej że chodzi tylko i wyłącznie o finanse. No ale radziliśmy sobie do tej pory to musi tak zostać.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie też ta "śniegowa depresja" dopadła. A wiosny nie widać. Natomiast profesję kury domowej cenię sobie bardzo. Tak bardzo, że przedłużam ją w nieskończoność. Finanse są bardzo ważne ale czasami lepiej żyć skromniej i być spełnioną. Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  12. Ty chciałabyś do pracy a ja nie mogę się doczekać kiedy odejdę na emeryturę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ty się nie śpiesz do tej pracy,Magdo.wyobraż sobie,że przychodzisz wieczorem zmęczona po całym dniu pracy-nawet,jeżeli nie jest ciężka,to i tak jesteś zmęczona - a w domu czekają na Ciebie te same obowiązki,co teraz.I musisz to zrobić,niestety.Syn nie jest jeszcze na tyle dorosły,zeby zostawić na jego głowie całą odpowiedzialność i nie wiem,czy dobrze by się czuł ,gdyby wracał do pustego zimnego domu,Pewnie zaczął by szukać tego ciepła gdzie indziej.
    A za oknem przecież już topnieją nasze śniegi,U mnie wszystko poszło z dachu.a ulica już jest czarna i bez śniegu.Chociaż jeszcze dużo go wokoło,ale wszystko powoli spływa.I ta depresja śniegowa tez powoli spłynie.A jak się zazieleni dookoła to będziesz szczęśliwa ,ze masz chwilę wolnego czasu,żeby nacieszyć się wiosną.A może przejdzie taki czas ,ze i mnie odwiedzisz?Chociaż ja jestem oporna na nowe znajomości.

    OdpowiedzUsuń
  14. Najlepsze wyjście to jest próba zarobienia czegoś na miejscu, czy to z rolnictwa, hodowli czy z wolnego zawodu U nas jest np. w sąsiedniej wsi księgowa, ma własne biuro w domu).
    Za miesiąc będzie można zacząć czekać na wiosnę, a przez ten miesiąc jeszcze napawam się bezczynnością zimową, bo w sezonie to usiąść nie mam czasu... ;) Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ech, samo życie. Decydując się na przeprowadzkę na wieś, liczyłam się z tym, że jakby co, z pracą na etacie będzie kicha. Na szczęście w moim przypadku niewiele się zmieniło, wolny zawód można uprawiać i na Nowej Zelandii. Kokosów nie ma, jest za to krawędź finansowa, ale ona nie przeraża, bo jest permanentna! W końcu ćwiczę to całe życie. Jednak za nic na świecie nie wróciłabym do dawnego życia, do ostatniej przed zmianą pracy na etacie, którą wspominam jak horror, bo też była horrorem. Co z tego, że co miesiąc była pewna pensja? Za dużo mnie to kosztowało. Niczego i nikogo mi tu nie brakuje, nie chcę ciuchów, gadżetów i innych bzdetów. Dasz radę Kozucho, na pewno dasz. Kto, jak nie my, twarde babska?

    OdpowiedzUsuń