Z racji wiosny której nie ma życie nam się pierniczy. Dlatego w zasadzie nie ma mnie na blogach. Coś tam przeczytam czasami ale raczej bez zrozumienia. Jeszcze 6 tygodni będę trwała w zawieszeniu, albo się uda albo nie. Jak nie, to w zasadzie możemy się ze świętym położyć i leżeć i zupełnie już nic nie robić.
Na górce powoli lody i śniegi topnieją ale nie na tyle, żeby można się było wziązć za jakieś konkretne zewnętrzne porządki, chociaż nie powiem z chęcią bym sobie ogródek wygrabiła. Powoli śnieg odkrywa pozimowe szarości i psie kupy również. To chyba ten najpaskudniejszy okres kiedy zima ustępuje i nieśmiało wszystko budzi się do życia. Szczególnie w pochmurne dni jest brudno i szaro. U nas niestety bardzo powoli zmieniają się krajobrazy. Chociaż w miejscach gdzie stopniał śnieg już jakieś ruchy widać. Za to po drugiej stronie na północnym stoku jeszcze nic nie ruszyło. Biało jak okiem sięgnął.
Święty buduje wiklinową altanę na łące. W czasie letnich upałów kozy będą się miały gdzie schronić. O ile wcześniej jej nie zjedzą. Jestem sceptycznie nastawiona do wszystkiego, więc i altanka nie budzi mojego entuzjazmu. Aczkolwiek kiedy będzie już co pokazać wstawię jakąś fotkę na blogu.
Stare jabłonie po rocznej przerwie doczekały się kolejnego cięcia. Teraz na tle szarej łąki wyglądają jeszcze bardziej mrocznie. Ich łyse korony i chylące się do ziemi konary sprawiają że wyglądają jak z bajki o czarownicach.
W środę był targ zwierząt w okolicy. Chciałam kupić jakieś kurki, może kaczuszki. Nie wybraliśmy się jednak, może za dwa tygodnie. Chciałabym mieć w tym sezonie kilka swoich jaj a zeszłoroczne kury z fermy okazały się wielkim niewypałem. Więcej takich nie kupię.
Nadal czekamy na wiosnę, chociaż przepowiadacze wieszczą powrót zimy.
Na górce powoli lody i śniegi topnieją ale nie na tyle, żeby można się było wziązć za jakieś konkretne zewnętrzne porządki, chociaż nie powiem z chęcią bym sobie ogródek wygrabiła. Powoli śnieg odkrywa pozimowe szarości i psie kupy również. To chyba ten najpaskudniejszy okres kiedy zima ustępuje i nieśmiało wszystko budzi się do życia. Szczególnie w pochmurne dni jest brudno i szaro. U nas niestety bardzo powoli zmieniają się krajobrazy. Chociaż w miejscach gdzie stopniał śnieg już jakieś ruchy widać. Za to po drugiej stronie na północnym stoku jeszcze nic nie ruszyło. Biało jak okiem sięgnął.
Święty buduje wiklinową altanę na łące. W czasie letnich upałów kozy będą się miały gdzie schronić. O ile wcześniej jej nie zjedzą. Jestem sceptycznie nastawiona do wszystkiego, więc i altanka nie budzi mojego entuzjazmu. Aczkolwiek kiedy będzie już co pokazać wstawię jakąś fotkę na blogu.
Stare jabłonie po rocznej przerwie doczekały się kolejnego cięcia. Teraz na tle szarej łąki wyglądają jeszcze bardziej mrocznie. Ich łyse korony i chylące się do ziemi konary sprawiają że wyglądają jak z bajki o czarownicach.
W środę był targ zwierząt w okolicy. Chciałam kupić jakieś kurki, może kaczuszki. Nie wybraliśmy się jednak, może za dwa tygodnie. Chciałabym mieć w tym sezonie kilka swoich jaj a zeszłoroczne kury z fermy okazały się wielkim niewypałem. Więcej takich nie kupię.
Nadal czekamy na wiosnę, chociaż przepowiadacze wieszczą powrót zimy.
A u nas słońce i słońce chociaż mróz...
OdpowiedzUsuńSwoje jajka to jest to ...
I u nas szaroburo a na dodatek nieprzyjemnie mgliście. Z północy nadciąga fala zimna, więc pewnie na dniach nowy śnieg spadnie.Przydałoby się trochę słonka, bo od tej pogody nastrój robi sie lekko wisielczy.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci Magdo by Wasze sprawy poszły dobrze i być mogła nareszcie odetchnąć i nabrać ochoty do działania!
Uściski!:-))
Magdo Kozo, trzymam kciuki za więcej optymizmu. Wiem, że walka o przetrwanie czasem daje po dupie, pewnie nie wiem co to znaczy /jeszcze/ walczyć o przetrwanie TAM, na wsi, ale jako niepoprawna optymistka wysyłam Ci energię i wierzę, że dacie radę i nie będzie się musieli kłaść i leżeć i nic nie robić. :-) Beeedzie dobrze.
OdpowiedzUsuńKilka lat temu już właśnie tak leżeliśmy. Sprzedaliśmy wszystko, co miało jakąś wartość i dogorywaliśmy. Wtedy znalazła się praca dla Pawła. Nie taka jak chciał, za najniższą krajową, ale uratowała nam życie. Widać musieliśmy dojść do samej granicy, żeby otwarły się drzwi.
OdpowiedzUsuńMoże letnicy i kozie sery pozwolą przetrwać lato?
Trzymam kciuki!
Trzymam kciuki za opanowanie problemów czasem taki moment w życiu przychodzi że człowiek nie widzi sensu ani wyjścia. Kilka razy przez takie coś przeszłam ale warto pomyśleć pozytywnie zawalczyć o to co ważne i postarać się uśmiechnąć że dasz radę.
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie dobrze,jak będziesz w to wierzyć to się uda.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że opanujecie problemy i wraz z wiosną będzie dobrze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiosna, przychodź do cholery! W Wielkopolsce śniegu po kostki i na minusie kilka stopni;) Nie dajcie się!
OdpowiedzUsuńWiosna przyjdzie a wraz z nią nowa nadzieja :) ja zawsze tak mam, a żyję za górką trochę dłużej niż Ty Kozo.
OdpowiedzUsuńZobaczysz, kiedy góry okryją się różnymi odcieniami zieleni, powróci optymizm.
Trzymajcie się ! Czekamy na wiosnę :)
uf,nie raz życie pokazało że co nas nie zabije to nas wzmocni-
OdpowiedzUsuńzawsze wtedy kiedy już tracimy nadzieję pokazuje się światełko
w tunelu- życzę Wam aby jak najszybciej się ono pokazało;
u mnie teraz pada śnieg i zamarza a cały dzień było pioruńsko zimno, już dawno tak nie oczekiwałam wiosny jak tego roku
pozdrawiam cieplutko
Wierzę, że wszystko dobrze się skończy i tego Wam Życzę.
OdpowiedzUsuńTej zimy nie będzie już tak dużo ponoć.
Życzę Wam żeby wiosna szubko Was ogrzała i przyniosła nadzieję.
Trzymam kciuki, jak już pisałam u Ciebie - przeszliśmy, urodziło się coś dobrego z tego, choć było na początku bardzo trudno.
OdpowiedzUsuńAle przetrwaliśmy, a teraz za nic byśmy się nie zamienili!
Pozdrawiam serdecznie!