środa, 2 stycznia 2013

Styczniowy spokój

Ależ się dziwnie zrobiło. Młody z niechęcią poświąteczną pojechał do szkoły, święty zameldował dotarcie do stolicy. Cisza, spokój. Na termometrze za oknem dycha na minusie. Drzewo pohukuje w piecach. A ja nie bardzo wiem co mam zrobić z dniem który będzie dzisiaj wyjątkowo długi.
Wyjdę nakarmić kozy, przyniosę kilka koszyków drzewa, ugotuję młodemu jakiś lekkostrawny obiadek i może udam się do naszego nowego marketu po karmę dla zwierzaków. A mogłabym dalej kontynuować remont, wyczyścić ramę na lustro lub wymyślić sobie inną robotę. Mogłabym ... ale dzisiaj chcę się ponudzić, albo może podelektować  spokojem. Lubię takie poranki co nie oznacza że lubię kiedy święty wyjeżdża, chyba się po prostu przyzwyczaiłam.

Zdziczałam na tej  górce. Trochę zaczynam się denerwować wyjazdem. Nie byłam u rodziców ponad dwa lata. Pewnie spotkam wiele znajomych, koleżanki, rodzinę której nie widziałam bardzo długo. Cóż ... decyzja zapadła dość dawno. Zresztą bardzo chcę się zobaczyć z rodzicami którzy nie mogą się już na nas doczekać.

Denerwuję się czy kozy będą miały należytą opiekę i chyba tym najbardziej. W naszej okolicy znajoma otworzyła hotel dla zwierząt. Początkowo mieliśmy nasze kozuchy przewiezć do niej, ale po dłuższym zastanowieniu umówiłam się że będą do nich przyjeżdżać dwa razy dziennie. Myślę że jest to lepsze rozwiązanie od stresu który by pewnie miały w innym miejscu. Tym bardziej że Jadzia już w wysokiej ciąży. Mam nadzieję że nic złego się nie wydarzy podczas naszej nieobecności. Ot i takie dylematy ....

W zeszłym roku styczeń zafundował mi paskudne przeżycia z Mizią i kozlakami. Mam nadzieję że w tym roku nic podobnego się nie wydarzy. Mizi już z nami nie ma .... szkoda. Oglądałam ostatnio jej zdjęcia, wspominaliśmy ze świętym jaka z niej pocieszna kozucha była. W ostatnim okresie swojego życia zachowywała się zupełnie jak pies. Spacerowała przed domem. Przychodziła na zawołanie. Nie chodziła na wybiegu z innymi kozami. Oddzielnie jadła. Była bardzo słaba i powolna. Przeżuwała trawę bardzo powoli, jadła w małych ilościach i szybko się męczyła. Dodatkowo często odnawiały jej się ropnie które nie chciały się goić i sączyła się z nich ropa. Mimo wielokrotnych wizyt weterynarza nie było poprawy. Po kolejnym pogorszeniu zdecydowaliśmy o skróceniu jej cierpienia. Chyba nie pisałam o tym na blogu wcześniej. Teraz po pół roku czas trochę zatarł wspomnienia.


29 komentarzy:

  1. Magdo myślę że nie zdziczałaś :) choć jesteś na tej swojej górce to jeździłaś z synem na treningi jak czytałam , w szkole też bywasz , no ale wyjazd w rodzinne strony zawsze budzi emocje , rodzice , koleżanki które taksują czy się dobrze trzymasz , czy zmarszczek przybyło , a tu się rozczarują pewno bo Magda jak zwykle piękna , zgrabna i jest poza tym szczęśliwą babcią , która oczywiście na babcie nie wygląda .
    Ps. Magdo jak jesteś zła że tak popisałam to skasuj ten komentarz , tak mnie jakoś poniosło .
    Pozdrawiam Ilona

    OdpowiedzUsuń
  2. Ilonko umiesz czytać między wierszami, dokładnie chodzi mi o to "taksowanie", generalnie mam to gdzieś, ale wiesz jak jest. O czym ja z nimi będę gadać ? o kozach ? ;) haha
    A na zmarszczki kupiłam nowiutki fluid, podobno super kryjący :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz te kozy mogą być nie raz za dobre przyjaciółki niż te na dwóch nogach , moje takie pseudo znajome też nie rozumieją jak można zachwycać się kurą lub swoim jajkiem które ta kura zniesie , żebym miała miejsce koza też by była choć może kiedyś :)
      Co tam zmarszczki ważna pogoda ducha i radość , tak że trzymam za Ciebie kciuki abyś choć trochę się odprężyła a zwierzęta z pewnością w dobrych rękach będą .

      Usuń
    2. Ilonko tak po prawdzie, nawet może nie powinnam tego pisać na blogu ale co tam. Ja się trochę z premedytacją odcięłam od tych moich wszystkich koleżanek-przyjaciółek ale to jest temat na osobny, oddzielny wpis albo może lepiej przemilczeć.
      Od dawna wolę towarzystwo moich zwierzaków niż fałszywych ludzi. Teraz staram się wybierać osoby które zasługują na miano przyjaciela. Nie jest ich wiele ale z roku na rok powiększa się krąg tych znajomości. Oczywiście bez szału. Zresztą wydaje mi się że lepiej mieć jedną dobrą koleżankę niż pięć "przyjaciółek".

      Ps. Ilonko Twoje ptaki są takie piękne, tyle serca i pracy wkładacie w hodowlę. Myślę że jeżeli byś kiedyś chciała kózkę to chyba jakąś maleńką miniaturkę dla ozdoby ogrodu. Chyba że marzysz o stadku mlecznych, ale wtedy pracy jest przy tym że ho ho :)

      Usuń
    3. To tak jak ja , , nie lubię i nie chcę marnować czasu życia , na ludzi których tak naprawdę nie obchodzę , ileś lat marnować i liczyć na czyiś poklask ,szkoda życia , a fałszu i obłudy na tym świecie nigdy nie zabraknie .
      Właśnie marzy mi się taka mleczna , swoje sery , ale mój ogródek by jej wystarczył na jeden dzień , choć wszystko może się zdarzyć :) na to właśnie liczę .
      Dobrej nocki Ci życzę :)

      Usuń
    4. Ja tam zawsze gadam o owcach i kurach. To one nie mają o czym gadać. Bo o czym?. O fryzjerach?, kosmetyczkach? To dopiero "zajmujące"...

      Usuń
  3. Czasami dobrze jest tak właśnie zdziczeć.
    Jeżeli nam to odpowiada to dlaczego nie ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie moje zdziczenie nie przeszkadza ... za to innym i owszem ;)

      Usuń
  4. Warto jechać, bo dla rodziców to na pewno bardzo ważne.
    Ja mam zawsze ogromny kłopot z ciuchami, jak gdzieś wyjeżdżam. To mnie naprawdę stresuje.
    A wiesz, opowieści o kozach i kurach, wszyscy słuchają z ciekawością. Robienie min i śmiechy, to dopiero jak nie widzę :)
    Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu no właśnie ciuchy. Nie mam kompletnie w co się ubrać. Wszystko ponad czasowe, w każdym razie najprawdopodobniej mało modne bo ja nie wiem co teraz jest modne :) Najwięcej ubrań mam na podwórko, ale w tym nie wypada się pokazać na miejskich salonach ;)
      O kozach jasne że opowiem ... ostatecznie to mój temat przewodni.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. no tak, ciuchy i umiejętność poruszania się w nich :)
      Ale Ty tanecznica jesteś, to pewnie pięknie, lekko chodzisz.
      I farbowanie włosów, hi hi :)

      Usuń
    3. A no właśnie Madziu, farbowanie jest ważne. Rzuciłam brązy przed świętami więc jeszcze miasto "obskoczę".
      Ściskam

      Usuń
  5. Ja dziczeję z przyjemnością i od wieków już nigdzie nie byłam.Czasem sobie marzę,że wyskoczę na kilka dni w góry bo już strasznie tęsknię.Chciałabym też pojechać na Podlasie albo do Puszczy Białowieskiej ale pewnie nic z tego w najbliższych latach nie będzie.Co by było z moimi zwierzętami.Mąż gotować nie umie,uczyć się nie chce a koty i pies powietrzem żyć nie będą.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agato letnią porą zapraszam na górkę. Może uda Ci się wyrwać od zwierzyńca na kilka dni :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Nie martw się koleżankami;) One nie chodzą w karawanie;) Bloga nie piszą, na górce nie mieszkają, kóz nie mają - co takie wiedzą o życiu???
    Pomyśl, że zobaczysz rodziców i Kalisz, zobaczysz, jakie zmiany;) Miłego pobytu;) A w razie czego to z Kalisza masz do mnie niedaleko;) Ja taksuję srogim wzrokiem tylko Kruczka;)
    Papa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie piszą bloga ponieważ mają wiele innych ciekawszych miastowych zajęć, na prowincji czas płynie inaczej ... ;)
      Zważaj na słowa Kretowata bo poczułam się zaproszona i nie znasz dnia ani godziny ... ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. Ej, ale chyba to dziczenie raczej na dobre i Tobie, i nam wychodzi :)
    Wyjedź, przewietrzysz się. Czasem i warto "ludziów" z "innego świata" posłuchać, poobcować z nimi, a potem powrócić na swoje. Z ulgą...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tupajko przewietrzę się miastowym powietrzem. Mam nadzieję że się nie uduszę.
      A tak poważnie, posłucham, posłucham tylko czy ja zrozumiem o czym oni do mnie mówią ? :)
      Ściskam

      Usuń
  8. Ludzie ze swoimi charakterami pozostają niezmienieni nawet po latach, jednak ich spojrzenie na świat i rzeczy dla nich ważne, po dłuższej przerwie, potrafią szokować. Życzę Ci, abyś jak najprzyjemniej spędziła czas poza swoją górką. Niech ci będzie dobrze - a potem z radością wrócisz do domu.
    Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu mądrze piszesz, jak zwykle. Charakter mi się wcale nie zmienił, za to spojrzenie na wiele spraw i owszem ...

      Zawsze z radością wracam do domu. W wakacje na środku Solińskiej zapory poczułam taką tęsknotę za domem i kozami aż się rozpłakałam. Święty myślał że wzruszyłam się widokiem :)

      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  9. Fajnego wyjazdu. Wróć radosna i wypoczęta na swoją górkę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę właśnie że fajnie będzie wrócić ale już się powoli zaczynam nakręcać i cieszyć tym wyjazdem, wcześniej miałam mieszane uczucia.
      Czuję że podróż może być ciężka, zapowiadają paskudną pogodę. Mam nadzieję że nas staruszek nie zawiedzie i szczęśliwie dowiezie nas, psa i kota, czuję że będzie ekscytująco ;)

      Usuń
  10. Doskonale pamiętam Twoje dramatyczne przeżycia z Mizią, śledziłam je na Kozolinie i podziwiałam Twoje poświęcenie i walkę o życie kozuchy. Czasami zwierzę jest lepszym przyjacielem, niż człowiek. Moje wrocławskie przyjaciółki odsunęły się ode mnie po mojej przeprowadzce na wieś. Na początku był to folklor, weekendy na łonie natury, więc chętnie przyjeżdżały... ale z czasem przestałyśmy mieć wspólne tematy do rozmów. Chyba uważają, że zdziczałam ;-) To prawda, zmieniłam się, zmieniła się moja filozofia życia, ale przecież nie jakoś diametralnie?
    Z ciuchami to osobny problem ;-) ostatnio miałam zagwozdkę, w czym pójść na wesele córki ;) Zdecydowanie shopping to nie jest moja pasja ;-) Najlepiej się czuję wracając do domu. Warto czasem wyjechać,żeby wrócić ;-)
    Ściskam w nowym roku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie Inkwizycjo, po wyjezdzie tutaj okazało się że mam ogromne rzesze "przyjaciół" wszyscy chcieli mnie odwiedzać. Nie mówiłam nie, ale kilka razy nie było fajnie. Dlatego i kontakty się powoli urywały, też trochę z mojej winy ponieważ nie miałam pojęcia czy mają ochotę na kontakt ze mną czy darmowe wakacje w górach.
      Co innego rodzina, stoją za mną "murem" więc mój dom jest zawsze dla nich otwarty.
      Wracając do zwierzaków, właśnie jestem na etapie szykowania dziennych porcji dla kóz, chciałam zostawić karteczkę odnośnie karmienia ale nie przeginam bo się na mnie znajoma obrazi ;)
      A z ciuchami to już ogólnie dramat. Postanowiłam się nie przejmować. Zabiorę to w czym po prostu chodzę tutaj odrzucając "oborowe łachy" ;)
      Ściskam serdecznie

      Usuń

  11. zapraszam na link party (w skrócie blogerki pokazują swoje najciekawsze posty, żeby inni mogli na nie trafić i się pozachwycać;)
    http://www.speckled-fawn.blogspot.com/2013/01/lista-przebojow-2012-niespodziewanka.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja bym chętnie z Tobą o kozach porozmawiała , przypomniały mi się czasy kiedy jak bywałam u babci moja przyjaciółka była koza ..To były piękne czasy i to się ju nie wróci....Starzeć tez się trzeba umieć i kiedy patrze w swoja twarz i wiem ze dawno już mam za sobą okres młodości nie mam stresu. Ważne , że jestem, że jesteśmy.
    A kozunie śliczne na zdjęciach
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2013

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazdroszczę braku stresu. Ja niestety jestem jeszcze na etapie "stresowania" się głupotami chociaż uczę się być "wyluzowana".
    Cieszę się bardzo że przypadły Ci do gustu moje kóz.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. A podobno kozy nie chorują... tak mi wszyscy mówili, pamiętam jak umarła Matylda, to była nasza pierwsza i cudowna koza. Tak... nasze pierwsze dwie kozy były cudowne... Trzymaj się i pamiętaj, że najważniejsze abyś była szczęśliwa!:-)

    OdpowiedzUsuń