poniedziałek, 17 września 2012

Koniec świata

W czasie weekendu nasz dom znowu na chwilę przeżył chyba już ostateczny w tym roku najazd gości. Tym razem odwiedziła mnie siostra mojego taty, moja matka chrzestna zresztą.
Nie wiem ... chyba niezbyt jej się u nas podobało. Cały czas pytała jak ja sobie tutaj radzę i czy nie czuję się  na tym naszym końcu świata bardzo samotna. Stara chałupa, bez wygód do których przyzwyczajeni są ludzie z miasta. A my nawet porządnego telewizora nie mamy ... :) nam niepotrzebny ...

Cóż ... odpowiadałam zgodnie z prawdą że niezbyt mnie ciągnie do ludzi, chyba nie była do końca przekonana. Oprowadziłam gości po okolicy, skosztowali wody mineralnej i odjechali prowadzeni skrzeczącą nawigacją, która zresztą wywiodła ich "w pole" kiedy do mnie jechali.

W tym roku pózno szykujemy drewno. Z racji tego że tydzień swojego urlopu Święty musiał poświęcić na obieganie mnie w chorobie, w drugim wyjechaliśmy wypoczynkowo. Teraz każdy przyjazd do domu poświęca na cięcie i rąbanie. Nie ma tych dni zbyt wiele, tylko 4 w miesiącu więc praca idzie opornie. On rąbie, ja układam i pomagam jak mogę, ale mogę bardzo niewiele ponieważ znowu dokuczają mi stawy.  Ogólnie samopoczucie mam bardzo kiepskie, co tu dużo gadać, nie lubię jesieni. Nigdy nie lubiłam.


Oczywiście podobają mi się czerwieniejące i złote liście na drzewach, babie lato, czas zbiorów i posumowań lata, zapełnianie piwniczki. Niestety każdy jesienny dzień przybliża nas do zimy, która oczywiście też jest piękna. Kiedy nasypie bielutkiego puchu i przykryje śnieżną kołderką okoliczne lasy. Niestety jej cały urok tryska kiedy przychodzi zmagać się codziennie z łopatą, odśnieżanie górki na którą najczęściej nie daje się wyjechać, zamarzającymi rurami, noszeniem opału, rozpoczynanie dnia od wskakiwania w 2 polary i rozpalanie w piecach. Ale ... ale, narzekam i narzekam, jednak wcale a wcale nie chciałabym wrócić do ciepłego mieszkanka w blokach.O wiele łatwiej by się nam żyło gdyby Święty  był na miejscu. Jednak tutaj nie budują wysokościowców i chwała Bogu ...tyle marudzenia.

Wczoraj wybraliśmy się do lasu, jesień to przecież pora grzybów. Tyle że w tym roku wyjątkowo sucha. W naszych stronach nie padało już przeszło miesiąc. Wybraliśmy się bardziej spacerowo, o dziwo udało się uzbierać kilka "siniaków" i moich ulubionych rydzów. Rydze od razu usmażyliśmy na masełku. Były przepyszne. Reszta suszy się na słoneczku, akurat na wigilijną kolację wystarczy. Mam jeszcze trochę zapasów z zeszłego roku.


Kozy powoli tracą mleko. Koniec zatem z serami. Doję teraz co drugi dzień. Czuję że do rui zupełnie się zasuszą. Dodatkowo nie wiem co się z nimi dzieje, są agresywne w stosunku do siebie i tłuką się nie na żarty. Na noc zamykane są w osobnych boksach, w dzień pilnuję żeby nie zrobiły sobie krzywdy. Kilka razy musiałam interweniować kiedy rogate bardzo dokuczały Lusi. Skończył się więc spokój i harmonia w moim małym stadzie co mnie bardzo martwi.

Ogród jeszcze kwitnie ...


Dwuletni powojnik Tangucki oszalał,  kwitnie nieprzerwanie od lipca ....


Dojrzewają ostatnie pomidory, w tym roku wyjątkowo słodkie i prawie zupełnie bez pestek


I jabłka, wszędzie jabłka ...



Dostałam od Moni z bloga http://powr-t.blogspot.com wyróżnienie. Bardzo dziękuję, ale nie bardzo wiem co mam z tym fantem zrobić :)
Czytam wiele blogów które zasługują na najwyższe uznanie, szczególnie koleżanek które zajmują się różnego rodzaju rękodzielnictwem, inne mają piękne domy, jeszcze inne dzielne osoby zajmują się na szeroką skalę hodowlą zwierząt lub własnych upraw. Im szczególnie należy się podziw i uznanie. Ja ... no cóż ... nie mam specjalnie żadnych zdolności artystycznych, moje kozy to raczej maskotki, pupilki do głaskania. Ogródek z roku na rok pomniejsza swoje gabaryty.
Tak sobie żyję na tej naszej górce ...dla niektórych zdaje się być ona końcem świata ...






21 komentarzy:

  1. Magdo, ruje już o lipca/sierpnia. Stąd te agresywne przepychanki.
    Ty skromnisiu, Ty! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdo moje chyba nie miały jeszcze, w każdym razie jeżeli to całkiem bezobjawowo się to działo.
      Jeszcze ok miesiąc będą czekać na chłopa ...
      W sumie to zawsze byłam dość skromna ... ;)

      Usuń
    2. My planujemy ruję w zgodzie z zegarem księżycowym. W tym roku pełnia wrześniowa przypada ok. 29. Czasem wypada w połowie miesiąca, to najlepszy czas dla kóz, bo naturalny. Nasze też już się mierzą na rogi i przepychają, ale umiarkowanie. Merdając przy tym ogonkami. Mniej są zainteresowane pasieniem się, więcej społecznymi przepychankami. Ustalają sobie, która ważniejsza i jaka będzie kolejność do kozła. ;-) Pozdrawiam, Ewa S.

      Usuń
    3. Ewo dziękuję za cenne rady. W świecie kóz jesteś dla mnie autorytetem. Szczerze to wiele się nauczyłam czytając Twoje wpisy o kozach. Szkoda że w ostatnim czasie jest ich tak mało ...
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. A jak się będą zachowywać w ciąży? Bo nasze kobyły coraz bardziej humorzaste...

    OdpowiedzUsuń
  3. W ciąży ? Jak każda baba, będą żarły i żarły i polegiwały, tym bardziej że zimowa aura będzie temu sprzyjać.
    Z całego serca życzę Wam żeby ten wspaniały ogier się spisał ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie przepadam za jesienią. Bo niby piękna, ale mi się kojarzy z przemijaniem i kresem. A nasza rodzina i znajomi tez się dziwią, cczego my tu, na ko " środku niczego" szukaliśmy...
    Uściski
    Asia
    PS. Makbuś dziękuje za głos:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu trzymam kciuki za Makbeta.
      Należy mu się jak nic to pierwsze miejsce, tym bardziej że zmieścił się w takim małym koszyczku :-)

      jesień ... tak, tak przemijanie ... dlatego kocham wiosnę kiedy wszystko się odradza i budzi do życia ...

      Usuń
  5. Kozo, po pierwsze jeszcze raz ogromne dzięki za zaproszenie. Naprawdę z ogromną przyjemnością Cię poznamy, wysłuchamy Twoich historii i kto wie, może będzie czas na wspólne spędzenie czasu gdzieś, jakoś.. nie wiem... :-)
    Jeszcze nie wiem dokładnie kiedy byśmy mogli wpaść na herbatkę :-) ale obiecujemy, że najpierw się zapowiemy. Zatem podaję u Ciebie mój adres mailowy i czekam na wiadomość a wtedy jakoś się zgadamy. :-)
    marlenamozdzinska@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  6. całkiem niezłe grzybobranie, na temat kóz nie zabieram głosu bo się nie znam / znam tylko bajkę o kozie która była kłamczuchą/
    dobrze że jeszcze jest ciepło i słonecznie a do bloku też już bym nie poszła
    proponuje wyłączyć weryfikację obrazkową w ustawieniach , bo za każdym razem trzeba potwierdzać że nie jesteśmy automatem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam, chyba już nie wyskakuje ta weryfikacja. Szczerze to nie wiedziałam że jest coś takiego.
      Dziękuję Jagodo za odwiedziny.

      Usuń
  7. Serdecznie zapraszam Cię do mnie: http://przewodnikagroturystyka.blogspot.com/
    po odbiór wyróżnienia :)
    Pozdrawiam Ilona

    OdpowiedzUsuń
  8. Ilonko już byłam, nawet nie raz. Niestety mój internet jest jaki jest i nie zawsze udaje mi się zostawić komentarz.
    Dziękuję za wyróżnienie ...

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja lubię jesień.
    Ale... zawsze byłam inna ;)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tupajko prawdę mówiąc to ja też lubię ale taką słoneczną, prawdziwą złotą ... nie tak jak dzisiaj, leje i wieje, oby jak najmniej takich dni ...
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Lubię wpadać tu do Ciebie, lubię wiejskie klimaty i przyznaję, że niełatwo jest zimowa porą, kiedy zimno, sypie, wieje i wszędzie daleko. Ale widzę, że zapasy już masz zgromadzone, a gdzie to takie piękne grzybki znalazłaś, przecież jest tak sucho.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Danusiu.
    Zapasów to ja mam w tym roku jak nigdy bardzo mało, lenię się, zamiast przerabiać jabłka to siedzę przed monitorem.
    ... grzybki ? a u mnie za górką ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. o ile grzybów ja nie mam wcale bo w moim lesie brak czekam na opieńki...

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam wrażenie ,że jesteśmy prawie sąsiadkami...A może to tylko wrażenie..

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajnie mieszkasz, sama bym tak chciała :-)

    OdpowiedzUsuń