Byłam u rodzinnego. Potwierdził to co już wiedziałam. Jeszcze wcześniej zadzwoniłam do laboratorium które wykonywało wyniki. Paskuda siedzi we mnie już najprawdopodobniej kilka lat.
Lekarz od razu wypisał skierowanie do szpitala zakaznego. Nie mogę jednak tak od razu po prostu pojechać. Nie teraz. Mam jeszcze wiele spraw do załatwienia. Córka przyjedzie po Młodego dopiero za 2 tygodnie. Musimy się zastanowić ze Świętym co dalej. Na szpital najprawdopodobniej się nie zdecyduję. Raczej znajdę dobrego lekarza. Musze się tym zająć. Na razie czytam, czytam i mam coraz większy mętlik w głowie.
Jutro zaczynam kurację doxycycliną, 2 razy po 100 mg. Zaopatrzyłam się w probiotyki i zestaw witamin.Od jutra ścisła dieta. W zasadzie i tak od tygodni nie mam apetytu.
Nie mogę już doić kóz. Ręce odmawiają posłuszeństwa. Męczę się strasznie, po przejściu 10 kroków ciężko dyszę. Bóle głowy dręczą mnie praktycznie cały dzień. Do tego gula w gardle, ból w klatce piersiowej, nerwowość, kłopoty z koncentracją, ciężko mi prowadzić samochód, zawroty głowy i wiele, wiele innych.
Psychicznie chyba jeszcze do mnie nie dotarło. Mam cały czas nadzieję że to jakaś zwariowana pomyłka.
Będę robić kolejne badania i jeszcze i jeszcze jedne ....
Nie patrzę w lustro,wyglądam okropnie. Ostatni miesiąc dodał mi 10 lat ...
Borelioza to poważna choroba ale kochana moja;-) głowa do góry. W dzisiejszych czasach są super metody leczenia i na prawdę są efekty. wiem bo w rodzinie mam chorych i u niech choroba się zatrzymała. Ja bym Ci radziła raczej położyć się w szpitalu jak pozałatwiasz wszystkie sprawy.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry
Danka
Życie jest ciężkie i te wszystkie przeciwności jakie nas dopadają ale nie trać kochana wiary i jak mi mówiłaś musisz się trzymać i walczyć o swoje zdrowie. Trzymaj się ciepło !!
OdpowiedzUsuńKozo Kochana, nie wolno Ci się poddawać chorobie. Wiemy, rozumiemy, nie jest to proste. Choroba rządzi się swoimi prawami i na jej objawy nie masz wpływu ale staraj się myśleć pozytywnie. To zazwyczaj 70% sukcesu podczas leczenia. Dbaj teraz tylko o siebie. Rodzina oraz Święty - no bo przecież sama przyznałaś że Święty :-) - będą przy Tobie i nie dadzą Ci się poddać. Trzymamy kciuki. MOCNO!
OdpowiedzUsuńZerknij na blog utygan http://utygan.blogspot.com/ , jest tam dużo o leczeniu boreliozy naturalnymi środkami. To kobieta, która ma już sporą wiedzę o ziołach i może wesprzeć, bo sama się z tej choroby wyleczyła. Nie łam się! ;-) Pozdrawiam serdecznie, ES
OdpowiedzUsuńTaka zadawniona borelioza to niezłe draństwo jest. Ale dostałaś mocne leki - trzeba być dobrej myśli. I nie zwlekaj ze szpitalem. Czasami nawet kilka dni robi różnicę. Zdrowia nie wróci nic. Będziemy trzymać kciuki i modlić się za Ciebie z całych sił:-)))
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie i radzę jednak zdecydować się na szpital.Też choruję ,wprawdzie nie na boreliozę,ale wiem ,że w niektórych wypadkach tylko dobre leki no i wiara,że będzie lepiej najlepiej pomaga.Trzymam za Ciebie kciuki.Wiem,że będzie dobrze tylko Ty musisz w to uwierzyć.
OdpowiedzUsuńJa mogę Pani tylko życzyć dużo zdrowia..i pomodlić się...Proszę nie poddawać się ...
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać: trzymaj się, nie poddawaj. Łatwo to powiedzieć, najłatwiej, wtedy, gdy nie dotyczy to nas. Wiem, że się boisz, myślisz, co będzie dalej, ale też wiem, że musisz iść do przodu, starać się wierzyć, że będzie dobrze. Tyle radości było w Tobie, kolejne kózki, serki i nagle wszystko ma się zawalić, zgasnąć jak zdmuchnięta świeca, nie pozwól na to i mimo wszystko miej nadzieję, że ten zły czas minie jak zły sen...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się! Jakby co - nasza zaprzyjaźniona weterynarz, nieskutecznie leczona po powrocie z Indii w Instytucie Medycyny Tropikalnej sama się wyleczyła (środkami weterynaryjnymi) z ameby. Więc: można. I nie ma co się załamywać...
OdpowiedzUsuńA jednak powtórzę: musisz się trzymać, nie poddawać, a przede wszystkim - leczyć. Na poważnie. Moja koleżanka wyszła z boreliozy, nie ma nawrotów, to da się wyleczyć, ale jeśli będzie potrzebny szpital, to powinnaś tak wszystko zorganizować, żeby tam być. Nie sądzę, żeby był potrzebny dłuższy pobyt, ale niech Ci wdrożą jakieś konkretne leczenie i sprawdzą jego skuteczność.
OdpowiedzUsuńMagdo droga, dasz radę, to nie wyrok, jeszcze Ci będzie świecić słońce i serek niejeden pyszny zrobisz ;-)
Ściskam najczulej
Z tego spokojnie można wyjść. Będzie dobrze. Tylko potrzeba troche czasu. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDawaj znaki co u Ciebie. Myślimy i trzymamy kciuki za słońce nad Twoją kozią głową
OdpowiedzUsuńKozo nie poddawaj się (wiem , że łatwiej powiedzieć niż wykonać)- Wszystko będzie dobrze - MUSI BYĆ DOBRZE.
OdpowiedzUsuńMasz wsparcie rodziny i nas całego blogowego światka.
Odpoczywaj, zdrowiej my poczekamy.
Pozdrawiam