Jakoś serca do pisania na blogu nie mam. Wchodzę, zaglądam co u innych, coś zacznę u siebie i nie publikuję. Bo o czym tu pisać ... ? że zima już by mogła iść precz, że temperatura na zewnątrz od tygodnia nocami spada w granicach 20 stopni, że auto zamroziło na amen, że w piecach palić trzeba na potęgę, że Młody religii uczyć się nie chce, a powinien bo komunia święta się zbliża.
Cieszą tylko coraz dłuższe dni i słońce które przyświeca nam w okna.
Dzisiaj postanowiłam że muszę po prostu muszę wyjść z chałupy.
Wcześnie rano rozrobiłam sobie wapno w wiaderku, potem pomalowałam wiśnie. To nic że mikstura w wiadrze zamarzała, to nic że pędzel przykleił się do rękawicy. Wymalowałam wszystkie. Czyli pięć sztuk, tyle mamy na stanie :)
Te pięć wisienek przy urodzaju daje nam kilkadziesiąt słoiczków pysznej konfitury i 30 litrów słodkiego winka. W tamtym roku co prawda z racji kapryśnej pogody nie doczekaliśmy się ani jednej wisienki, może tej wiosny aura okaże się łaskawsza.
Oczywiście przy tym malowaniu miałam wspaniałe towarzystwo.
Potem niejako dla rozgrzewki posprzątałam w króliczych klatkach.
Cały czas w asyście moich pomocnic.
Dobrze wychowane Panienki, grzecznie czekały pod bramką obórki. Wiedzą że nie wolno im wchodzić do środka. Z tym bywa akurat różnie.
Jako że słonko jeszcze świeciło a ja nadal czułam niedosyt wybrałyśmy się na małą wycieczkę.
Wspinając się do góry minęłyśmy sad.
Stromo i ślisko ale dawałyśmy radę.
Jeszcze parę metrów i będziemy na górze. Tutaj jest granica naszych włości. Dalej wąwóz a potem łąki, lasy i Krynicka Jaworzyna :-)
Widok na wprost. W oddali Słowacja.
Widok po prawej stronie.
Niestety musicie mi uwierzyć na słowo. W bezchmurny dzień Tatry widać jak na dłoni. Dzisiaj niestety nic nie widać :-( Zdjęcie pod słońce, dodatkowo mimo czystego nieba mgiełką wszystko zasłonięte.
Pora wracać.
Zupa na gazie się gotuje, Młody w domu został, nie wiadomo co tam odczynia. Po drodze grzeczna dziewczynka zamieniła się w bardzo wściekłe zwierzę i nim zdążyłam dobiec zjadła kawał gałęzi Antonówki.
Teraz zasłużony odpoczynek.
Kto odpoczywa ten odpoczywa. Ja muszę jeszcze podreptać do sklepu i nanosić drzewa. Trzeba rozpalać, będzie duży mróz.
Wnioski końcowe :-)
Przyglądając się zdjęciom które tu wstawiłam ze zdumieniem odkryłam ... wszystkie moje zwierzaki są podobnie umaszczone. Chyba jakoś podświadomie je wybieram. W planach jest kózka ... hm ... są czarno - brązowo - białe ?
pięknie mieszkasz:)
OdpowiedzUsuńaż dech zapiera ... " ...rozchmurzyła sie Jaworzyna już nie płacze śmiać się zaczyna pogoda będzie jutro -nie będzie smutny nikt " się na usta ciśnie samo...na pewno znajdzie sie koza trikolor ...a dzisiaj o 17 było jeszcze widno ..tak trochę...juz blizej niz dalej do ciepełka ...
OdpowiedzUsuńKocham góry. Co roku w lecie jestem w Piwnicznej chociaż kilka dni. Pozdrawiam. Mieszkam u podnóża Gór Świętokrzyskich.
OdpowiedzUsuńOj, Ślicznie masz! I fajne towarzystwo do spacerów.
OdpowiedzUsuńNie ma nic bardziej antydepresyjnego niż spocić się wdrapując pod górę. Pod stromą górę :DDDDDD
Pozdrowienia
Go i RAdo
Pięknie u Ciebie! Zazdroszczę takich widoków i towarzystwa :)Osobiście też nie mogę doczekać się wiosny! Pozdrawiam Cię cieplutko! Jeszcze tu wrócę :)
OdpowiedzUsuńco na górze? pada śnieg?
OdpowiedzUsuńTowarzystwo i widoki piękne!!! Pozdrawiam z nizin!
OdpowiedzUsuńDziękuję Wszystkim za komentarze pod tym postem :)
OdpowiedzUsuńTo jest tak. Faktycznie pięknie. Każdy kto nas odwiedzi zakochuje się w tym miejscu i chętnie wraca.
Jednak mieszkanie tutaj przez cały rok to walka o przetrwanie ;-) czasami naprawdę jest ciężko, szczególnie zimą. Ale co tam, niedługo wiosna i znowu będę tu miała swój mały raj na ziemi ;-)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie
Koza Magda
Kochana, wszystko ma swoją cenę! Ale warto trochę ponarzekać (zwłaszcza zimą - ja zmarzluch nad zmarzluchami wiem to NAJLEPIEJ) we własnym azylu, gdzie WOLNOŚĆ, PRZESTRZEŃ I PRAWDZIWE WARTOŚCI, niż na "obcej ziemi" być cały rok przykutym do konwenansu i blichtru...
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Go
Go - co racja to racja :-) mimo że często marudzę i narzekam raczej bym się już nie chciała zamienić na czyste miastowe mieszkanko w bloku gdzie słychać jak sąsiad spuszcza wodę w ubikacji...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Koza
Ale widoki! Az dech zapiera. Coś mi się wydaje, ze warto z zima powalczyć dla takiego piękna!
OdpowiedzUsuńA dziewczynki Twoje łaciate rzeczywiście tak jakby podobne...
Pozdrawiamy z wietrznych Żuław!
Zapraszam po wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńCałuski
Asia i Wojtek - a zapiera, zapiera, szczególnie jak przymrozi to czasami oddychać nie można :)
OdpowiedzUsuńA dziewczyny i reszta dobrana przypadkiem, wszystkie zwierzaki to chodzące przypadki ;)
Kózka pewnie odbiegnie od stada i "ryżawa" będzie, mam już taką jedna na oku.
pozdrawiam
Danusiu - bardzo dziękuję za to wyróżnienie, na wyrost ale cieszy :)
Ale masz piękne widoki!~Pozazdroscić!
OdpowiedzUsuń