Miałam nadzieję kolejny wpis wiosenny zrobić, niestety tylko nadzieję. Właśnie znowu dosypuje śniegu. Ostatnie noce z dużym mrozem, na minusie 15 - 17 stopni. Nadal biało. I gdzie ta wiosna ?
Mam cichutką nadzieję że optymistyczne prognozy się sprawdzą i w przyszłym tygodniu przyjdzie zapowiadane ocieplenie. Widok z okna już mi się wcale nie podoba, nadal biel jak okiem sięgnął.
I naprawdę ten tylko wie kto ma w domu piece kaflowe jak może się obrzydnąć latanie z koszami pełnymi drzewa. 6 miesięcy w roku a niekiedy i dłużej.
Znowu miałam przerwę w pisaniu. W tym czasie zdążyła na ponad dwa tygodnie zaginąć Szczęściara. Kiedy już straciłam nadzieję na jej powrót przyszła jak gdyby nigdy nic. Brudna, wychudzona i spragniona czułości. Zajęła miejsce na krześle przy oknie i tam tkwi do tej pory. Wychodzi tylko na załatwienie swych potrzeb. Wcale jej się nie dziwię, nie ma jak w ciepłym domu na miękkiej poduszce.
Lusine dzieciaki skończyły wczoraj tydzień. Poród sprawny i szybki, na tyle iż widziałam że lada moment nastąpi. Weszłam do domu dosłownie na chwilę w tym czasie Lusia uwinęła się szybko i nie widziałam kulminacyjnego momentu. Kiedy do niej wróciłam wylizywała dwa białaski. Naiwnie miałam nadzieję na chociaż jedną kózkę. Byłby zaczątek własnej hodowli. Cóż ... nie w tym roku ...
Maluchy rozwijają się wspaniale. Pozostałe kozy pomagają mamie. Wylizują i pilnują jak swoje własne. Jedynie Jadzia mimo nachalności chłopaków nie udostępnia im swojego cyca. Ale to i dobrze, mają własną ogromną mleczarnię.
Po narodzinach Bolusiowych chłopaczków uzmysłowiłam sobie również że kozleta Mizi nie miały szansy przeżycia. Były zbyt małe i chude. Teraz też z perspektywy czasu wydaje mi się że przedwcześnie urodzone.
Chłopcy nie mają imion i nie będą mieli. Za jakiś czas muszę im znalezć nowe domy, nie mogą z nami zostać ze zrozumiałych przyczyn, chyba tak będzie łatwiej.
Zamówiłam na allegro podpuszczkę, mam zamiar powrócić do serowych eksperymentów. Na razie dysponuję tylko Jadzinym mlekiem, za 2 miesiące będzie mleczko z dwóch kóz a może i 3. Poszukuję nowej koleżanki do towarzystwa, najlepiej, mlecznej i spokojnej ale taki "towar" w naszych okolicach to "marzenie ściętej głowy". Zobaczymy, może się uda ...
Mizia oczywiście mleka nie ma i mieć już nie będzie. Miała się z nami rozstać i zamieszkać w nowym domu jako koza do towarzystwa. Z różnych przyczyn nie wyszło więc kozucha zostaje z nami. Choroba bardzo wyniszczyła jej organizm, nie wiem czy kiedyś powróci jeszcze do dawnego zdrowia. Jest bardzo powolna, mało je w ostatnim czasie, dużo leży. Trochę ożywiła się po narodzinach maluchów Lusi, ale znowu jest coraz smutniejsza. Jakby cały czas coś jej dolegało. Nie ma żadnych widocznych objawów choroby. Przy najbliższej wizycie weterynarza porozmawiam z nim jak można jej pomóc.
To tyle wieści z górki. W oczekiwaniu na wiosnę pozdrawiam Wszystkich czytelników.
Witaj, cieszę się, że Lusia urodziła i wszystko jest w porządku. Często myślałam o Tobie i Twoich kózkach. U mnie w międzyczasie przybyło jagniąt. Teraz tylko Antonina została w ciąży, codziennie myślę, że to już, a tu nic. U mnie wiosny też nie ma, zimno, ale bez śniegu. Tak szaro i buro, depresyjne raczej. Mimo to pozdrawiam wiosennie
OdpowiedzUsuńWitaj Rogata Owco,
UsuńCzytałam w komentarzach u Joli że jesteś posiadaczką ogromnego stada owieczek. Pewnie i jagniąt przybyło sporo. Mogłabym godzinami patrzeć na takie maluchy. Życzę szczęśliwego rozwiązania u Antoniny.
Czy wszystkie Wasze owce mają imiona ?
Pozdrawiam
Wszystkie dziewczyny i te tryczki, które karmię butelką (póki co jest ze mną Franciszek i chyba będzie Rabuś, choć go nie karmię, ale będzie miał ładną wełnę i chcę go zatrzymać, po emaskulacji rzecz jasna). Reszta idzie "w świat" i choć "oficjalnie" imion nie mają w duszy i tak im je nadaję.
UsuńWitaj .Dawno Cię nie było,a strasznie byłam ciekawa co tam u Ciebie słychać.Ciesze się że maluchy zdrowo się chowają.Szkoda Mizi,że taka smutna bo mogła by być fajną babcią dla maluchów.Aż się nie chce wierzyć,że u Ciebie jeszcze taka zima.U mnie już wiosna na całego.Kwiaty zaczynają kwitnąć no i coraz cieplej.Pozdrawiam i życzę szybkiej wiosny ze słonkiem i ciepełkiem
OdpowiedzUsuńBrydziu jak ja zazdroszczę wiosny, też chciałabym kwiatków albo chociaż tej zgniłej, brązowej trawy. Byłoby już bliżej do kwiatków ;)
UsuńMizia wiele przeszła i raczej nie spodziewam się już u niej wielkiej poprawy formy. Może jak wyjdzie wiosną na łąkę to odzyska chęci do życia.
Pozdrawiam
Same dobre wiadomości! Cieszę się!
OdpowiedzUsuńMasz w zagródce, chyba dosyć rzadko spotykaną zgodę. Moje kozuchy tłuką cudze dzieci, a największą specjalistką jest Klementyna. Tak więc na czas porodów stadko jest porozdzielane.
W zeszłym roku udało mi się wszystkie koziołki sprzedać przez Allegro.
Wiosny Ci życzę!
Witaj Madziu
UsuńMam nadzieję że i mnie się uda znalezć maluchom nowe domki.
Faktycznie nasze kozy dogadują się idealnie. Nie mówię że nie ma wcale zgrzytów, mają ustaloną hierarchię i tego się trzymają. Nie robią sobie jednak krzywdy ani nie próbują. Luśka rządzi niepodzielnie od początku a koleżanki się podporządkowały.
Jestem Ciekawa czy u Was jakieś maluszki się szykują.
Pozdrawiam
myślałam ostatnio o Twoich kozach: o Mizi i o porodzie Lusi. A jak ta nowa koza?
OdpowiedzUsuńNowa kózka jest wspaniała, spokojna i grzeczna. Lubi głaskanie i je za dwie pozostałe :)
OdpowiedzUsuńPoza tym daje pyszne mleczko, trochę mało ale sama jest przecież malutka.
Pozdrawiam
Ja też mam już dosyc zimy, śniegu lezy jak okiem sięgnąć, a dzisiaj posypało jeszcze i wiem dobrze, co znaczy bieganie po drzewo, tak jak Ty mam tego serdecznie dosyć. Maluchy śliczne takie Bolusiowe, ja też się zastanawiam nad tym naszym przychówkiem, co dalej robić i w którą iść strone, oj nie takie to wszystkie łatwe, jakby się wydawać mogło, dylematy, wybory...
OdpowiedzUsuńjak mi się marzy taaaaakie potomstwo :-) No ale wszystko w swoim czasie!!!
OdpowiedzUsuńU wszystkich porody!!!! życie jest piękne. pozdrowienia dla Ciebie i maluchów. A wiosna.. nie martw się!! prędzej czy później musi przyjść. :-)
O, jak fajnie, że się odezwałaś, często zastanawiałam się, co tam u Ciebie i kózek, jak maluchy... Widzę, że świetnie, naprawdę problemów było już dość, no a że nie kózki to trudno, chyba był wysyp koziołków w tym roku.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nowa kózka nie sprawia problemów, a jak ma na imię?
Żal mi bardzo Mizi, tyle przeszła, a Ty z nią... ale z wiosną powinna nabrać nowej chęci do życia. Może trzeba jej jakiejś specjalnej karmy na wzmocnienie?
My grzejemy w domu tylko kominkiem centralnym i też biegamy do drewutni, ale u nas zima była słaba w tym roku, bezśnieżna, a teraz pada deszcz...Mimo wszystko - byliśmy wczoraj w Izerach i tam już czuć wiosnę, więc i do Ciebie przyjdzie ;-)
Ściskam czule...