czwartek, 14 lipca 2011

Chciałabym napisać ....

I tak bardzo chciałabym napisać że jest pięknie, bo niby jest. Mój gość maleńki wspaniały zajechał z wielkim hukiem, nie stop, wrzaskiem na górkę. Przyzwyczajmy się do siebie i poznajemy i kochamy już chyba a rodzice układają sobie życie, niestety osobno. Jestem okrutna, ale cóż mały człowieczek przestawił mi moje wiejsko - sielskie życie do góry nogami. Dziś zauważyłam że pomidory w foliaku leżą na ziemi. Kilka dni temu Boluś nie sprowadzony na czas z górki w czasie burzy zjadł większość moich z trudem wyhodowanych winorośli i powojników. Auto zjechało samo z górki i gdyby nie sosna ... no nie chcę myśleć. Zle to wyglądało ale święty dał radę naprawić.
Na szczęście łapka się zrosła i Młody dzielnie stawia czoła nowej rzeczywiści, stara się być dobrym wujkiem, nie wiem jak długo starczy mu sił bo kilkanaście razy dziennie obrywa resorakiem.
I tak to wygląda w wielkim skrócie, w sumie bardzo wielkim.
Mały nie tęskni za mamą, nie wspomina o tacie. Czasami jakaś taka żałość mnie ogarnia i smutek wielki smutek.

4 komentarze:

  1. Mały musiał zdusić tęsknotę, żeby jakoś się na nowo poukładać. Nie zrobił tego świadomie oczywiście, zadziałały zwykłe mechanizmy obronne.
    Ciężko mu i nie łatwo Wam z nim.
    Będzie dobrze! Tylko czasu trzeba i cierpliwości...
    Trzymaj się Magdo! Dużo sił życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bywa w życiu, dorośli tak je czasem komplikują, eh... Ciesz się wnusiem, dawaj mu miłość, taką najlepszą, babciną, bezgraniczną ;-) Obojgu Wam jest to potrzebne. Powojniki odrosną...
    Wszystkiego dobrego życzę i ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymaj się Kozo Miła i nie daj się Małemu!
    Instytucja BABCIA jest wieczna niezależnie od stanu rodzicielstwa

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszelkie smutki na bok. Sio, paszły won. Trzeba się cieszyć, bo Boluś najadł się powojników (na pewno mu smakowały)i Mały wygląda na pogodnego i, pomimo nowej sytuacji, szczęśliwego chłopca. Ee, przyznam, że myślałam że Młody to Twój synek.

    OdpowiedzUsuń