Zimą 2011 w zasadzie nie działo się już nic w temacie remontu korytarza.
Przeszkadzał mi trochę mech sypiący się ze ścian ale odwlekałam moment kiedy (decyzja zapadła z żalem) przykryjemy wszystko rygipsem. Czas nadszedł wiosną. Zbliżała się komunia Młodego i bardzo chciałam żeby dom był w miarę ogarnięty.
Na strychu znalazłam kilka starych okien, były to pierwsze z okna naszego domu. Wyczyściliśmy jedną z ram i powstało lustro. Ze starych drzwi znalezionych na łące zrobiliśmy wieszak na ubrania. Inspirowałam się zdjęciami podobnych przedmiotów znalezionych w internecie, święty podczas czyszczenia zarówno ramy okiennej jak i drzwi pukał się w czoło. W efekcie końcowym przyznał mi jednak rację, że wiedziałam co robię. Nie mieliśmy gdzie chować butów, że starych desek święty zbił skrzynię pod schodami. Jest to ulubione legowisko naszych kotów.
W zasadzie można powiedzieć że remont jest ukończony. Brakuje jeszcze starej szafy która ma stanąć przy ceglanej ścianie. Belek, najchętniej z rozbieranego domu które powinny się znalezć pod sufitem, tak sobie umyśliłam.
Czy jestem zadowolona z efektu ? Nie do końca. Niestety czas, finanse i wiele innych czynników nie pozwoliło do końca zrealizować marzeń.
Ściany mam zamiar pokryć jakimś strukturalnym tynkiem, to w przyszłości ponieważ czeka nas jeszcze wycięcie drzwi do łazienki, dlatego tynk położymy dopiero po ich wstawieniu, trzeba jeszcze w jakiś sposób pozakrywać puszki i licznik prądu.
Rok 2012 to rok brudzenia ścian przez małych gości i nas samych :)
W korytarzu nie da się utrzymać czystości. Nie mamy jeszcze ganku ani tarasu który jest moim marzeniem. Do domu wchodzi się z dwóch schodków prosto z podwórka. Zawsze więc naniesie się błota, piachu, liści, czy siana które sypie się z ubrań po przyjściu od zwierząt. Na korytarzu stoją koszyki z drzewem, buty w których chodzimy na co dzień i po podwórku oraz niezliczona ilość polarów i innych kurtek które narzucamy na siebie kiedy trzeba wyjść po drzewo lub zanieść odpadki dla kóz. Przyznaję że na potrzeby zdjęć trochę go odgruzowałam.
Zdjęcia też kiepskie, aparat stary i nieco sfatygowany. Nie umiem też robić dobrych zdjęć.
Tak więc przedstawiam jak to teraz wygląda absolutnie nie licząc na Wasze zachwyty. Remont tak jak pisałam wcześniej trwał prawie 3 lata i był zrobiony najmniejszym kosztem finansowym za to kosztował nas ogrom pracy. Jak do tej pory wszystko co jest zrobione wykonywaliśmy pracą tylko naszych czterech rąk. Oczywiście najwięcej rękami świętego który starał się dzielnie sprostać moim pomysłom.
Korytarz nadal wygląda bardzo surowo, może macie jakieś pomysły jak go ożywić ? Jestem bardzo ciekawa Waszych sugestii.
No i dziękuję Wszystkim Czytelnikom którzy przebrnęli ze mną przez te posty do końca. Przez ostatnie 2 dni bloga odwiedziło ponad 300 osób, wyjątkowo dużo.
Dokuczają mi ostatnio stawy, z trudem się poruszam, dlatego większość czasu siedzę, dzięki temu miałam czas żeby opisać jak to było z tym korytarzem, sienią, sionką. Kiedyś za czasów miastowych miałam po prostu przedpokój :)
Przeszkadzał mi trochę mech sypiący się ze ścian ale odwlekałam moment kiedy (decyzja zapadła z żalem) przykryjemy wszystko rygipsem. Czas nadszedł wiosną. Zbliżała się komunia Młodego i bardzo chciałam żeby dom był w miarę ogarnięty.
Na strychu znalazłam kilka starych okien, były to pierwsze z okna naszego domu. Wyczyściliśmy jedną z ram i powstało lustro. Ze starych drzwi znalezionych na łące zrobiliśmy wieszak na ubrania. Inspirowałam się zdjęciami podobnych przedmiotów znalezionych w internecie, święty podczas czyszczenia zarówno ramy okiennej jak i drzwi pukał się w czoło. W efekcie końcowym przyznał mi jednak rację, że wiedziałam co robię. Nie mieliśmy gdzie chować butów, że starych desek święty zbił skrzynię pod schodami. Jest to ulubione legowisko naszych kotów.
W zasadzie można powiedzieć że remont jest ukończony. Brakuje jeszcze starej szafy która ma stanąć przy ceglanej ścianie. Belek, najchętniej z rozbieranego domu które powinny się znalezć pod sufitem, tak sobie umyśliłam.
Czy jestem zadowolona z efektu ? Nie do końca. Niestety czas, finanse i wiele innych czynników nie pozwoliło do końca zrealizować marzeń.
Ściany mam zamiar pokryć jakimś strukturalnym tynkiem, to w przyszłości ponieważ czeka nas jeszcze wycięcie drzwi do łazienki, dlatego tynk położymy dopiero po ich wstawieniu, trzeba jeszcze w jakiś sposób pozakrywać puszki i licznik prądu.
Rok 2012 to rok brudzenia ścian przez małych gości i nas samych :)
W korytarzu nie da się utrzymać czystości. Nie mamy jeszcze ganku ani tarasu który jest moim marzeniem. Do domu wchodzi się z dwóch schodków prosto z podwórka. Zawsze więc naniesie się błota, piachu, liści, czy siana które sypie się z ubrań po przyjściu od zwierząt. Na korytarzu stoją koszyki z drzewem, buty w których chodzimy na co dzień i po podwórku oraz niezliczona ilość polarów i innych kurtek które narzucamy na siebie kiedy trzeba wyjść po drzewo lub zanieść odpadki dla kóz. Przyznaję że na potrzeby zdjęć trochę go odgruzowałam.
Zdjęcia też kiepskie, aparat stary i nieco sfatygowany. Nie umiem też robić dobrych zdjęć.
Tak więc przedstawiam jak to teraz wygląda absolutnie nie licząc na Wasze zachwyty. Remont tak jak pisałam wcześniej trwał prawie 3 lata i był zrobiony najmniejszym kosztem finansowym za to kosztował nas ogrom pracy. Jak do tej pory wszystko co jest zrobione wykonywaliśmy pracą tylko naszych czterech rąk. Oczywiście najwięcej rękami świętego który starał się dzielnie sprostać moim pomysłom.
Korytarz nadal wygląda bardzo surowo, może macie jakieś pomysły jak go ożywić ? Jestem bardzo ciekawa Waszych sugestii.
No i dziękuję Wszystkim Czytelnikom którzy przebrnęli ze mną przez te posty do końca. Przez ostatnie 2 dni bloga odwiedziło ponad 300 osób, wyjątkowo dużo.
Dokuczają mi ostatnio stawy, z trudem się poruszam, dlatego większość czasu siedzę, dzięki temu miałam czas żeby opisać jak to było z tym korytarzem, sienią, sionką. Kiedyś za czasów miastowych miałam po prostu przedpokój :)